Następnie wyznała, że choć ogólnie pierwszy trymestr ciąży uznaje się za najcięższy, bo kobiety czują się wtedy źle i mają np. mdłości, to jednak u niej było odwrotnie, a właściwie "fantastycznie". "Mimo tego, że byłam z dala od lekarzy wstąpiła we mnie jakaś nieprawdopodobna moc, mogłam góry przenosić, skakać łódką po falach, chodzić na masaże( chyba nigdzie nie były tak tanie i dobre jak na Gili), jeździć z kierowcami, którzy mam wrażenie nigdy prawa jazdy nie uzyskali (sądząc po ich stylu jazdy), jeść owoce z bazaru, nie myć tak często rąk (czasami nie było gdzie) jak to robię tutaj, spać w klimatyzacji i wszystko było ok. Nie było we mnie grama strachu o cokolwiek" – wyliczyła. Jednak gdy weszła w drugi trymestr, wszystko uległo zmianie.