Wojciech Mann udzielił pierwszego wywiadu po odejściu z Trójki. Opowiada o kulisach
Wojciech Mann udzielił szczerego wywiadu o tym, jak pracowało się w Trójce. Dziennikarz zrezygnował z pracy w Polskim Radiu po 55 latach.
Od kilku dni media żyją zmianami w radiowej Trójce. Słuchacze nie uświadczą już głosu Anny Gacek i Wojciecha Manna. Oboje rozstali się z Polskim Radiem. Dziennikarka twierdzi, że została zwolniona, a dziennikarz sam podjął decyzję o odejściu.
Mann zdecydował się udzielić pierwszego wywiadu, w którym opowiedział o kulisach rozstania z radiem, z którym współpracował przez 55 lat.
- Destrukcja radia trwa już od dawna, o czym wspomniałem w krótkim internetowym oświadczeniu. Bezmyślnie nieumiejętna. (...) Jeżeli ktoś patrzy na dobrze przeprowadzone badania tzw. słuchalności, to od chwili, kiedy grupa "fachowców” zabrała się za reperację tego, co nie wymagało reperacji, ta słuchalność spadała na łeb na szyję. I żadnych wniosków nie wyciągnięto - dziennikarz ocenił kondycję Polskiego Radia w rozmowie z "Gazetą Wyborczą".
ZOBACZ: Magdalena Narożna: "Ludzie w stolicy słuchają disco polo!"
Radiowiec nie ma wątpliwości, że słuchacze Trójki zostali zlekceważeni.
- Patrząc na to wszystko, co się w tej mojej Trójce wyrabia – no już nie mojej, muszę do tego przywyknąć – zastanawiam się, jak dalece można lekceważyć słuchacza? (...)
Wojciech Manna podkreślił, że nie został wezwany na dywanik przez nową prezes Polskiego Radia. Zwolnił się zanim ona mogła to zrobić. W wywiadzie przyznał też, że Ani Gacek zaproponowano, aby została wydawcą.
- Tak, ale to jest tak, jakby aktorowi w teatrze zakazać grania i niech przedziera bilety przy wejściu. Ania to antenowy człowiek.
Niektórzy dziennikarze Trójki zarzucają Wojciechowi Mannowi, że nie solidaryzował się z dziennikarzami, którzy zdecydowali się odejść dużo wcześniej z rozgłośni.
- Nie, jest trochę inaczej, ponieważ kiedy odsuwano Jerzego Sosnowskiego czy innych, to podpisywałem listy protestacyjne. Mało tego, w rozmowie z panią prezes Stanisławczyk jako reprezentant radia mówiłem, że te zwolnienia są niedopuszczalne. Destrukcję Trójki zauważyłem wcześniej. I mówiłem o tym publicznie.
Mann nie rozumie, dlaczego prezes Polskiego Radia odsunęła Annę Gacek od prowadzenia audycji.
- Dodatkowo niezrozumiałą decyzją obecnej prezes radia odbiera mi się partnera, współautorkę mojej audycji, z którą pracuję blisko dziesięć lat. Nie wiem, jak to określić, żeby nie wyjść na bufona, ale jeśli ja panią redaktor Annę Gacek zaprosiłem do współpracy, to znaczy, że zaakceptowałem jej sposób myślenia, obecność antenową, jej wiedzę na temat muzyki. I teraz ktoś rozwala nasz team, nawet nie czując potrzeby poinformowania mnie o powodach. To już jest nie tylko destrukcja radia, ale też brak kultury, który dotyczy mnie osobiście.
Dziennikarz nie ukrywa, że w ostatnich latach nie najłatwiej pracowało się w Trójce.
- Nie będę tutaj robił martyrologicznego wykładu, bo nie byłem męczony, ale byłem dziubany niepotrzebnie. Jedna pani prezes usiłowała mnie wypłoszyć groźbą wywalenia mnie z radia, ponieważ wystąpiłem w reklamie. (...) Potem była kolejna afera, to już nawet po nazwisku mogę powiedzieć, z prezesem Jackiem Sobalą, który też zaczął od straszenia mnie, a potem bezczelnie mnie okłamał.
Wojciech Mann zdradził, że Jacek Sobala straszył go wyrzuceniem z radia za użycie sformułowania, które mu się nie podobało. Chodziło o słowa: "Gdyby wtedy, na początku lat 90., ktoś mi powiedział, że wdepniemy w taką Polskę, jaką mamy obecnie, nie uwierzyłbym”.
Dziennikarz nie wie, kiedy wróci na antenę. Podczas rozmowy podkreślił, że to m.in. od słuchaczy zależy, czy jeszcze go usłyszą.
- Jeśli wybierzecie sobie takich decydentów, którzy docenią potrzebę istnienia kultury na antenie, to wrócę. Kiedyś. (...) Z natury jestem smutny. Jak mówią złośliwi, tylko za pieniądze żartuję. Teraz prywatnie muszę - dodał.