Miłość pod płaszczykiem sławy
Po latach jednak wszystko się zmieniło. Wodecki zaczął zabiegać o kontakt z dziećmi. Spędzał z nimi coraz więcej czasu. Każdemu z osobna poświęcał tyle samo uwagi. Gdy rodzeństwo założyło wreszcie swoje rodziny, muzyk oszalał na punkcie wnuków. Często powtarzał, że czuje do nich to, czego nie miał czasu poczuć do córek i syna. Podkreślał również, że nie jest łatwo z nim żyć. Choć był pracoholikiem, jeden dzień w roku traktował wyjątkowo. Miał zasadę, że nigdy nie grał w Boże Narodzenie.
- On był jednak dość konserwatywny, totalnie przywiązany do tradycji, domu, do nas. To właśnie on nauczył mnie, że rodzina jest zawsze najważniejsza - wspominała Katarzyna w rozmowie z "Newsweekiem".
Dopiero po śmierci Wodeckiego zrozumiała, że straciła prawdziwego przyjaciela, który zawsze troszczył się o najbliższych.