Marianna Dufek-Durczok, Kamil Durczok
Niedługo po publikacjach "Wprost", gdy Durczok trafił do szpitala, jego żona wydała oświadczenie.
W dwa tygodnie publikując nieudokumentowane zarzuty oraz wchodząc z butami w prywatne życie zniszczyliście człowieka, naraziliście jego zdrowie oraz życie jego, moje i bliskiej nam osoby - napisała między innymi w liście otwartym.
W rozmowie z "Dziennikiem Zachodnim" wyznała, co nią kierowało.
W tej historii zostałam ustawiona w roli żony nie żony, która mimo wszystko wspiera, pomaga. W porządku. Sama uznałam, że właśnie tak powinnam zrobić. Można zamknąć ten list w dwóch słowach: lojalność i przyzwoitość. Tekst we "Wprost" był przekroczeniem wszelkich zasad, ludzkich i etycznych, jakie nas w tym zawodzie obowiązują. Tak samo postąpiłabym, gdyby krzywda spotkała któregoś z moich przyjaciół. Tak się trzeba było zachować. Przede wszystkim z myślą o dziecku, które dla nas obojga jest najważniejszą osobą. Zresztą postawę naszego syna, w tej koszmarnej także dla niego sytuacji, odbieram jak nagrodę. Zobaczyłam, że życiowe wartości dobrze mu się poukładały w głowie.