10 gwiazdek Michelin 140 metrów nad ziemią. Tak wygląda fine dining w Gdańsku
Jest taka scena w końcówce filmu "Ratatuj": odwiedzający restaurację tajemniczy klient, oceniający czy miejsce to zasługuje na znalezienie się na kulinarnej mapie Paryża, bierze do ust pierwszy kęs tytułowego dania i przeżywa kulinarną ekstazę. Mogę powiedzieć, że udało mi się otrzeć o coś bardzo podobnego. Nie musiałem jednak w tym celu jechać aż do Francji. Wystarczyło wspiąć się na 33. piętro wieżowca Olivia Star w Gdańsku.
Znajdująca się w najwyższym punkcie stolicy województwa pomorskiego restauracja ARCO stworzona została przez uhonorowanego łącznie aż sześcioma gwiazdkami prestiżowego Przewodnika Michelin Paco Pereza. Hiszpan to niekwestionowany autorytet w świecie gastronomii, a prowadzone przez niego również w trzech innych miejscach na świecie lokale przyciągają nie tylko miłośników tzw. fine diningu z różnych jego zakątków, ale też renomowanych szefów kuchni, którzy wspólnie z nim tworzą unikatowe wydarzenia kulinarne.
7 października Perez zaprosił do Gdańska swojego wieloletniego przyjaciela - posiadacza 3* Michelin Nacho Manzano, twórcę restauracji Casa Marcial w Asturii - by wraz z nim przygotować wielodaniową ucztę, stanowiącą swoistą podróż dookoła fenomenalnych smaków będących odzwierciedleniem ich wieloletniej miłości do fine diningu. A że podróż to dość niezwykła świadczył już sam fakt, że wybrać się w nią trzeba było aż na wysokość 140 metrów nad ziemią, skąd rozpościera się bajeczny widok na całą Zatokę Gdańską.
Na szczęście drogi na szczyt wieżowca Olivia Star nie trzeba pokonywać piechotą. W recepcji na parterze wita bowiem kulinarnych koneserów obsługa, która po sprawdzeniu posiadanej rezerwacji wysyła ich na 33. piętro ekspresową windą. Po dojechaniu na miejsce, smakoszy fine diningu przejmują już pracownicy restauracji, którzy po zajęciu się odzieżą wierzchnią, oferują powitalny koktajl, po którym goście są zapraszani do głównej sali. Tam każdego z osobna witają szefowie kuchni. W naszym przypadku z otwartej przestrzeni do przygotowywania dań wyszedł do nas zarówno Paco Perez jak i Nacho Manzano. Po tak uprzejmym powitaniu nie pozostało nam nic innego, jak zająć miejsce przy stoliku.
Co warte podkreślenia, restauracja ARCO jest tak dobrze przemyślana, że nie ma znaczenia, który stolik nam się trafi. Z każdego miejsca gustownie urządzonej sali mamy doskonały widok albo na Zatokę Gdańską, albo na kuchnię, gdzie na żywo dzieje się prawdziwa magia. To ostatnie słowo może niektórym wydawać się nieco na wyrost, ale widząc, jak gwiazdkowi szefowie zarządzają kuchnią, a nawet sami biorą udział w przygotowywaniu potraw, trudno nie uciec od porównania ich do zręcznych prestidigitatorów. Garnki, rondle, patelnie, noże i inne utensylia niemal bezszelestnie wędrują z miejsca na miejsce, przechodzą z rąk do rąk, po czym tak samo bezgłośnie trafiają do czyszczenia. Nawet gdyby z kuchni miał przedostać się na salę jakiś dźwięk, zginąłby wśród dźwięków muzyki granej na żywo na harfie i skrzypcach przez muzyków zatrudnionych na potrzeby tego wieczoru.
Każdy stolik obsługiwany jest zaś przez kilka osób - kelnera bądź kelnerki, sommeliera proponującego wykwintne wina, a także osoby, która o każdym z podawanych dań opowiada historię: zarówno pochodzenia jego składników, jak i pomysłu oraz procesu jego powstawania. Jakież było nasze zdziwienie, gdy po zadaniu pytania o to ostatnie, obsługa pokazała nam nagranie Paco Pereza, który przygotowując ucztę na ten wieczór, zaczął od rozrysowania wszystkiego na białych tablicach, niczym analityk z Wall Street czy detektyw prowadzący dochodzenie w skomplikowanej sprawie. Trudno powiedzieć, czy każda kolacja wymaga aż takiego zaangażowania ze strony posiadacza 6* Michelin, ale smakując serwowanych tego wieczora dań, nabraliśmy pewności, że w naszym przypadku żaden ze składników 10-daniowej uczty nie był przypadkowy.
Czego tam nie było! Borowikowe tartaletki, ogórki morskie (wbrew nazwie dania, to strzykwy czyli morskie bezkręgowce - jedno z najdroższych dań na świecie), płatki fryzyjskiej wołowiny z codium, morskie okonie (sprowadzony tego samego dnia z północnej Hiszpanii), arroz con leche (pudding z karmelem i truflą), nadziewane figi z przygotowanymi na miejscu lodami i wiele innych. Zgodnie z zapowiedzią, była to prawdziwa podróż przez najróżniejsze smaki, które każdorazowo kompletowało sugerowane przez sommelierkę wino z różnych zakątków świata.
Nic więc dziwnego, że po zakończeniu kolacji goście zerwali się z miejsc i nagrodzili szefów, kucharzy i całą obsługę gromkimi brawami. Można było pomyśleć, że oklaski miały nakłonić całą ekipę do bisowania, co podchwycił twórca ARCO, obiecując, że to na pewno nie ostatni raz, kiedy zaprasza i organizuje w Olivia Star tak wystawną kolację degustacyjną. I tylko czekać, kiedy Gdańsk trafi wreszcie do prestiżowego przewodnika Michelin, dołączając do Warszawy i Krakowa, które wydają się mieć na razie wyłączność na gwiazdkowe restauracje w Polsce. Jeśli miałaby tu też trafić któraś z gdańskich, to dzieło Paco Pereza na pewno na to zasługuje.