40 lat temu zmarł perkusista Led Zeppelin. To był koniec zespołu
John Bonham do dzisiaj uważany jest za jednego z najlepszych perkusistów na świecie. Na perkusji grał z niezwykłą pasją i zaangażowaniem, a jego charakterystyczny styl zapewnił mu rozpoznawalność.
Led Zeppelin to zespół, o którym słyszał niemal każdy i którego słuchały miliony. Kapela uważana jest za jeden z najbardziej znaczących zespołów w historii muzyki. To właśnie dzięki nim fani, którzy chodzą na koncerty swoich idoli, spędzają na nich więcej niż 30 minut. Kiedy wszystkie zespoły dawały kilkudziesięciominutowe show, Led Zeppelin mogło grać nawet i kilka godzin.
Odcisnęli ogromne piętno na muzyce rockowej. Zespół inspirował kolejne pokolenia muzyków. W jego skład wchodzili charyzmatyczny wokalista Robert Plant, wirtuoz gitary Jimmy Page, niezwykle utalentowany basista John Paul Jones oraz genialny perkusista John "Bonzo" Bonham. To właśnie śmierć tego ostatniego zaważyła na dalszych losach Led Zeppelin. 25 września 1980 roku, kiedy do pokoju, w którym spał Bonham, weszli John Paul Jones i Benji LeFevre, nowy tour manager zespołu, znaleźli perkusistę martwego.
Johna Bonhama zabił alkohol. Muzyk wypił 40 kieliszków wódki
Dzień wcześniej John Bonham i Rex King, asystent zespołu, jechali na próbę w Bray Studios. Po drodze zdecydowali się zatrzymać na śniadanie, podczas którego członek Led Zeppelin wypił cztery poczwórne kieliszki wódki. Kiedy dotarli do studia, Bonham nie rozstawał się z alkoholem. Skończyło się na wypiciu dwóch litrów wódki. Próby trwały do późnego wieczora, a nieprzytomnego muzyka zaniesiono do jednego z pokojów w posiadłości Jimmy'ego Page'a. Z tego snu Bonzo już się nie obudził.
Koroner wykonał sekcję zwłok i na jej podstawie stwierdził, że John Bongam wypił ok. 40 kieliszków wódki. Przyczyną śmierci było zachłyśnięcie się wymiocinami, w wyniku czego doszło do uduszenia i w efekcie zgonu. Muzyk miał wówczas 32 lata.
Wraz ze śmiercią Johna Bonhama zespół zakończył swoją działalność. W późniejszym okresie Led Zeppelin reaktywowało się na kilka pojedynczych koncertów. Nie chcieli jednak wrócić na "pełen etat". Na kilku występach za perkusją zasiadł syn Johna Bonhama, Jason. Chłopak poszedł w ślady ojca - zaczął grać na instrumencie w wieku czterech lat. 8 lat po śmierci Johna dołączył do byłego gitarzysty Led Zeppelin, Jimmy'ego Page'a. Jason wziął udział w nagrywaniu płyty "Outrider" i towarzyszył kapeli w trasie koncertowej.