"Alec Baldwin nie jest bez winy". Ekspert wymienia popełnione błędy
Od czwartku 21 października nie milkną echa śmiertelnego wypadku, do którego doszło na planie filmu "Rust". Alec Baldwin postrzelił tam dwie osoby, w tym jedną śmiertelnie. Po wstępnych przesłuchaniach policja nie postawiła nikomu zarzutów. Tymczasem nowe fakty pokazują, że ewidentnie doszło tam do nieprawidłowości, których można było łatwo uniknąć. Gdyby produkcja nie oszczędzała na bezpieczeństwie.
Z najnowszych informacji wynika, że Alec Baldwin strzelał na planie z ostrej amunicji podczas próby zdjęciowej. Kula trafiła kierowniczkę zdjęć Halynę Hutchins i stojącego za nią scenarzystę i reżysera Joela Souzę. 42-latka zmarła.
Winą obarcza się głównie Hannę Reed, córkę weterana branży filmowej, zajmującego się bronią. 24-latka poszła w ślady ojca i to ona miała załadować ostrą amunicję do rewolweru, który znalazł się później w dłoni Baldwina. Szukając winnych wskazuje się także na asystenta reżysera, który podał aktorowi broń, informując wszystkich na planie, że nie jest ona nabita. Krzyknął "Cold gun!", co w żargonie filmowców oznacza pistolet z pustym magazynkiem lub bezpieczną atrapę. Niestety rewolwer Baldwina nie był "zimny".
Portal TMZ poprosił o ocenę całego wydarzenia Steve'a Wolfa. Ten ekspert w dziedzinie efektów specjalnych i broni ma na swoim koncie ponad 60 filmów i seriali. Pierwsze kroki w branży stawiał już w latach 80., pracował przy takich hitach jak "Krokodyl Dundee 2", "Cast Away – poza światem", "Klient", "Ocean desperacji".
Wolf nie ma wątpliwości, że na planie niezależnego westernu "Rust" popełniono przynajmniej trzy karygodne błędy. Po pierwsze, jedno z najważniejszych zadań na planie filmu, gdzie używa się broni, powierzono niedoświadczonej osobie. Po drugie, nie powinno tam w ogóle być prawdziwych pistoletów, do których można załadować ostrą amunicję. Po trzecie, choć wierzono, że Baldwin ma pusty magazynek, nikt nie powinien się znajdować na linii strzału.
Dodatkowym błędem wytykanym przez eksperta było to, że broń na planie podał aktorowi asystent reżysera, a nie osoba odpowiedzialna za jej przygotowanie i obsługę.
Alec Baldwin zastrzelił operatorkę i zranił reżysera. Tragedia na planie filmowym w USA
Wszystko to, zdaniem Wolfa, wynika w dużej mierze z niskiego budżetu i "chodzenia na skróty". Ekspert doskonale zna realia i wie, że producenci często szukają oszczędności – na hotelach, jedzeniu dla ekipy, itp., ale nigdy nie powinni oszczędzać na bezpieczeństwie.
Zdaniem Wolfa sam Alec Baldwin też nie jest bez winy. Nie tylko jako producent, czyli po części osoba zarządzająca projektem od strony organizacyjnej. Ale także jako aktor. - Jeżeli dostajesz do ręki prawdziwą broń, to musisz wiedzieć, jak właściwie i bezpiecznie się z nią obchodzić – podkreślił ekspert w kontekście Baldwina, który zagrał w prawie 150 filmach i nie raz miał do czynienia z bronią palną.