Wyłowił ją z morza
Beata Ścibakówna początkowo była dla niego tylko jedną z wielu studentek, z którymi wyjechał do Australii. Jednak to ona zwróciła na siebie uwagę Jana Englerta. Gdy nie chciała wejść do wody, namówił ją do tego. Ścibakówna nie pływała zbyt dobrze, a fale były duże. Englert porwał ją jednak do wody, a gdy studentka straciła grunt pod nogami - uratował ją.
Jak podaje "Rewia", wyławiając Ścibakównę z wody Englert, trochę za długo trzymał jej rękę. Kiedy wyszli z wody, ona wciąż czuła na talii jego dotyk.