To na niego czekała
Prawdziwa miłość przyszła do niej wtedy, kiedy najmniej się tego spodziewała. W 1991 roku poznała Marka Frąckowiaka. – Kiedyś po koncercie, który na moją prośbę poprowadził, zaprosiłam go na działkę. I mój pies się w nim zakochał. Żeby nie krzywdzić psa, zaakceptowałam jego nowego pana – wesoło wspominała w rozmowie z "Życiem na gorąco".
Swoje miejsce na ziemi znaleźli w Konstancinie, a ich związek był naprawdę udany. – Miałam szczęście, że w prezencie od losu dostałam człowieka niezwykle dobrego i prawego. Życzyliśmy sobie dobrze. Byliśmy emocjonalni, ale potrafiliśmy przyznać się do błędu. Rozumieliśmy, że to, co nas łączy, ważniejsze jest od tego co nas dzieli – kontynuowała swoją wypowiedź.