Halina Frąckowiak
Nic dziwnego, że tak chętnie wraca do lat młodości. Przyznaje, że właśnie lata 80., kiedy przyszedł na świat jej syn Filip, kojarzą jej się z największym szczęściem.
Najszczęśliwsza byłam, gdy Filip się urodził i dorastał. Początek lat 80., trudne czasy, ale piękne dzięki niemu. Pamiętam, jak wracałam po dłuższej trasie koncertowej i Filip przyszedł z tatą na dworzec. Biegł z takim ogromnym kwiatem, trochę za długim jak na czteroletnie dziecko. Miał loczki amorka, beżową kurteczkę i tak bardzo był zaaferowany, przejęty - wspominała.