Halina Frąckowiak
W 1990 roku przydarzył jej się poważny wypadek samochodowy. Gdyby nie interwencja chirurga, mogłaby nawet stracić nogę.
W trudnych chwilach pomagała jej myśl, że ma dla kogo żyć. Wiedziałam, że jestem potrzebna Filipowi, miał wtedy zaledwie 10 lat. Jak mogłam mu zrobić taki numer i umrzeć. Wiele lat później powiedział mi, że kiedy pierwszy raz zobaczył mnie w szpitalu, był przerażony. Tak miałam zmasakrowaną twarz. Ale wbrew wszystkiemu to był naprawdę dobry czas, wiele osób mnie wspierało, pomagało - wyznała.