Halina Frąckowiak: "Najszczęśliwsza byłam w latach 80."
Artystka opowiedziała o swojej młodości
Lubiana i ceniona piosenkarka, kompozytorka i autorka tekstów. Największą popularność przyniosły jej takie przeboje jak „Papierowy księżyc”, „Bądź gotowy dziś do drogi” i „Nie bój się żyć”. Szczęśliwa matka, babcia, a przede wszystkim utalentowana i wrażliwa artystka. W wyjątkowej rozmowie z „Vivą” Halina Frąckowiak opowiedziała o początkach swojej kariery, macierzyństwie i wypadku, który mógł zmienić jej życie. Poznajcie lepiej jej historię.
Halina Frąckowiak
Wokalistka nie ukrywa, że w czasach, gdy przyszło jej rozpoczynać karierę, wszystko wyglądało inaczej.
To były kompletnie inne czasy. Żeby śpiewać, trzeba było zdać egzaminy z historii sztuki, muzyki przed komisją, której przewodniczył profesor Aleksander Bardini. Żyło się wtedy w jakimś sensie łatwiej, nie było kolorowej prasy, paparazzi sprawdzających, co znana osoba kupiła na śniadanie, w kim jest zakochana. Mam wrażenie, że teraz przekracza się zbyt wiele granic - powiedziała.
Halina Frąckowiak
Nic dziwnego, że tak chętnie wraca do lat młodości. Przyznaje, że właśnie lata 80., kiedy przyszedł na świat jej syn Filip, kojarzą jej się z największym szczęściem.
Najszczęśliwsza byłam, gdy Filip się urodził i dorastał. Początek lat 80., trudne czasy, ale piękne dzięki niemu. Pamiętam, jak wracałam po dłuższej trasie koncertowej i Filip przyszedł z tatą na dworzec. Biegł z takim ogromnym kwiatem, trochę za długim jak na czteroletnie dziecko. Miał loczki amorka, beżową kurteczkę i tak bardzo był zaaferowany, przejęty - wspominała.
Halina Frąckowiak
W 1990 roku przydarzył jej się poważny wypadek samochodowy. Gdyby nie interwencja chirurga, mogłaby nawet stracić nogę.
W trudnych chwilach pomagała jej myśl, że ma dla kogo żyć. Wiedziałam, że jestem potrzebna Filipowi, miał wtedy zaledwie 10 lat. Jak mogłam mu zrobić taki numer i umrzeć. Wiele lat później powiedział mi, że kiedy pierwszy raz zobaczył mnie w szpitalu, był przerażony. Tak miałam zmasakrowaną twarz. Ale wbrew wszystkiemu to był naprawdę dobry czas, wiele osób mnie wspierało, pomagało - wyznała.
Halina Frąckowiak
Artystka, choć jakiś czas temu została babcią, nie wyobraża sobie przejścia na emeryturę. Wciąż chce występować i dawać ludziom radość.
Grafik koncertów jest zapełniony na najbliższe miesiące. Mam wspaniały zespół młodych, utalentowanych muzyków pod kierownictwem Grzegorza Urbana. Czasem śpiewam tylko z towarzyszącym fortepianem albo kwartetem smyczkowym. Lubię koncerty, kiedy publiczność jest blisko mnie. W domach kultury, małych salach. Schodzę ze sceny i tak mi jest dobrze, kiedy mogę porozmawiać z ludźmi piosenką. Zawsze staram się śpiewać z jakąś myślą, intencją. Żeby o czymś ważnym ludziom opowiedzieć, poruszyć emocje - podsumowała.