Irena Dziedzic nie została otruta. Znane są nowe fakty
Irena Dziedzic zmarła 2 lata temu. Od tamtej pory trwało postępowanie, które miało ustalić przyczynę śmierci oraz sprawdzić, czy dziennikarka nie została oszukana finansowo. Tabloid ustalił pewne fakty.
Irena Dziedzic zmarła 5 listopada 2018 r., a uroczystości pogrzebowe odbyły się dopiero kilka miesięcy później, dlatego że nie znalazła się osoba, która mogłaby zająć się pochówkiem.
Oprócz tego od 6 listopada 2018 r. prowadzone było śledztwo w sprawie jej śmierci. Dziedzic była właścicielką mieszkania na Saskiej Kępie, które przepisała Bogdanowi G. Mężczyzna w zamian miał wypłacać prezenterce comiesięczną pensję. Niestety, umowa, którą podpisała dziennikarka, nie uwzględniała pokrycia kosztów pogrzebu. Po śmierci prezenterki okazało się również, że ma ona 700 tys. długów.
Teraz "Fakt" zapewnia, że dotarł do wyników śledztwa ws. przyczyny śmierci.
Tabloid ustalił, że Prokuratura Okręgowa Warszawa-Praga umorzyła postępowanie w sprawie śmiercidziennikarki telewizyjnej, bo w toku śledztwa wykazano, że nikt nie przyczynił się do jej śmierci.
- Po dokonaniu oceny dowodów zgromadzonych w śledztwie, ustalono, że do zgonu dziennikarki nie doszło na skutek ewentualnego działania osób trzecich, lecz przyczyn naturalnych - mówił "Faktowi" Marcin Saduś, rzecznik Prokuratury Okręgowej Warszawa-Praga.
"Fakt" ustalił także, że nie doszło do niekorzystnego rozporządzenia mieniem na szkodę dziennikarki oraz niewłaściwej opieki nad nią. Te sprawy także zostały umorzone, bo prokuratura nie dopatrzyła się przestępstwa.
Przez długi czas mówiło się, że Irena Dziedzic mogła zostać otruta. Taka wersja zdarzeń okazała się nieprawdziwa.
– W czasie badań toksykologicznych wykryto obecność leków. Ich zawartość w krwi i organizmie pokrzywdzonej wskazywała na to, że były to lekarstwa przyjmowane w celach medycznych, w ilościach zalecanych przez lekarzy. Te substancje nie przyczyniły się do śmierci pokrzywdzonej – zapewniał rzecznik "Fakt".