Izabela Janachowska wspomina Żorę Korolyova. "Był dla mnie ogromnym wsparciem"
Łączył ich taniec, ale łączyła także szczera, głęboka przyjaźń. I to nie do końca prawda, że "spała na jego kanapie". Izabela Janachowska, tancerka, prowadząca program "Taniec z gwiazdami", wspomina w rozmowie z Wirtualną Polską zmarłego niedawno tancerza Żorę Korolyova.
Przemek Gulda: Kim był dla ciebie Żora Korolyov?
Izabela Janachowska: Żora najpierw był dla mnie wzorem tanecznego profesjonalizmu, a potem stał się moim partnerem na parkiecie i przyjacielem w życiu. Przez półtora roku tworzyliśmy parę taneczną i w tym czasie dzieliliśmy wiele sukcesów i trochę porażek. Żora był wtedy dla mnie, młodej dziewczyny, która dopiero co przyjechała do Warszawy, ogromnym wsparciem. Zawsze mogłam liczyć na jego pomoc - zarówno na parkiecie, jak i w życiu.
Jak się poznaliście?
Tak naprawdę poznałam Żorę na długo przed tym, zanim zaczęliśmy tańczyć razem. Widywaliśmy się na różnych turniejach i konkursach, a ja podziwiałam jego zaangażowanie i pasję. W każdy występ wkładał 110 procent. Wtedy nie przyszłoby mi nawet do głowy, że parę lat później będziemy partnerami tanecznymi!
Zobacz wideo: Trudno się z tym pogodzić. Odeszli w 2021 roku
Do legendy przeszła opowieść o tym, że "spałaś na jego kanapie". Jak to naprawdę było?
Ta historia obrosła legendą, choć prawda jest dużo bardziej prozaiczna, ale i wzruszająca. Rzeczywiście, po przeprowadzce do Warszawy mieszkałam przez parę miesięcy z Żorą i jego rodzicami. Oni otoczyli mnie wtedy opieką w nieprawdopodobny wręcz sposób - nie tylko pozwolili mi spać na tej "kanapie" - tak naprawdę miałam nawet u nich własny pokój, ale i jeździli z nami po całej Polsce na turnieje. Właściwie całe swoje życie podporządkowali naszym treningom. Nigdy im tego nie zapomnę.
Jak wyglądały wasze relacje poza planem, poza sprawami zawodowymi?
Taniec zbliża, więc mogę powiedzieć, że byliśmy po prostu dobrymi przyjaciółmi. Spędzaliśmy ze sobą mnóstwo czasu - czy to na treningach, czy na turniejach, nie tylko w Polsce, ale i za granicą. Świętowanie sukcesów i wyciąganie lekcji z porażek było łatwiejsze z Żorą u boku.
Jakim był człowiekiem? Jak go postrzegałaś?
Żora był człowiekiem niezwykle ambitnym i zdeterminowanym. Silnym - fizycznie i psychicznie, zapalonym fanem sportu, a zwłaszcza piłki nożnej. Właściwie tylko ważny mecz światowych rozgrywek mógł go odciągnąć od treningu. Potem taką "moc sprawczą" miała tylko jego ukochana córeczka, na punkcie której całkiem oszalał. Sonia była całym jego światem.
Trwa ładowanie wpisu: instagram
Czym cię najbardziej zadziwiał i zaskakiwał?
Chyba właśnie tą niezwykłą determinacją. Ale również ogromną wrażliwością. Uwielbiał muzykę, sztukę, żył tańcem. Był emocjonalny i się tego nie wstydził.
Czego związanego z nim najbardziej ci dziś brakuje?
Trudno mi nawet o tym myśleć. Wiadomość o odejściu Żory wciąż jest ogromnym szokiem, jeszcze to chyba do mnie nie dotarło. Ale w takich sytuacjach chyba najbardziej brakuje po prostu obecności tej osoby. Trudno mi sobie wyobrazić, że nie mogę już złapać za telefon i po prostu do niego zadzwonić, złożyć życzeń urodzinowych czy świątecznych.