Ewa Chotomska
Pamiętam, że była pani zawsze przebrana w „Tik-Taku“.
Poprosiłam kostiumolog, Joasię Olech, żeby zaprojektowała nam stroje. Górę miałam uszytą z płótna żeglarskiego, z baskinką, do tego szeroka, kolorowa spódnica i kapelusz z wyrastającymi kwiatami. Po latach chciałam odkupić ten mój strój z magazynu TVP, na pamiątkę. Wprawiłam ich w straszne zakłopotanie, bo kilka miesięcy myśleli, jak to wycenić, aż w końcu bluzkę podarowali mi w prezencie, spódnica gdzieś przepadła, więc zamówiłam u krawcowej jej wierną kopię. I tak wystąpiłam niedawno na 30-leciu Fasolek.
Zapytałam o ten kostium, bo ciekawi mnie, skoro pani zawsze występowała w przebraniu, to jak ludzie panią rozpoznawali? Podobno nie mogła pani spokojnie opalać się na plaży?
To prawda! Myślę, że rozpoznawali mnie po głosie. Ale też, od 85 roku bardzo dużo koncertowaliśmy po całej Polsce, wraz z ekipą Tik-Taka. Na nasze występy naprawdę przychodziły tłumy. Pamiętam, jak z córką leżałyśmy na plaży w Jastrzębiej Górze i słyszę dookoła głosy: „No patrz, to ona!? Nie to chyba nie ona“. Takie dyskusje trwały nade mną, jakby mnie tam w ogóle nie było.
Jak długo nagrywaliście jeden odcinek Tik-Taka?
8-10 godzin! A program trwał, najpierw 50 minut, a potem 25 minut. Kiedyś wychodziliśmy ze studia z tzw. gotowcem. Nie zawsze mieściło sie na taśmie to, co zawarte było w scenariuszu. Z czasem programy montowaliśmy. Średnio wychodziło tak: 1 godzina montażu to była 1 minuta programu. Długo, prawda?