Ewa Chotomska
Jak się robi program telewizyjny przez 17 lat? Czy dostawaliście jakieś odgórne uwagi? Czy były zmiany w trakcie?
Zawsze był jeszcze drugi scenarzysta, oprócz mnie, bo zawsze było potrzebne to świeże spojrzenie, nowe pomysły, nowa scenografia. Każdy program zanim został wpuszczony na wizję podlegał tzw. kolaudacji. Ogladali go nasí szefowie i czasem prosili o drobne zmiany. Muszę jeszcze oddać, że przez ostatnie półtora roku już nie występowałam na antenie.
Dlaczego?
Ech... była kiedyś taka sytuacja, że przy okazji Dnia Matki zaprosiliśmy do studia nasze mamy. Przyszła moja mama, mama Krzysia i mamy Fasolek. Po emisji programu zostałam wezwana na dywanik do szefowej, która nie lubiła mojej mamy i usłyszałam od niej, że dosyć tej prywaty, co to kogo obchodzi, jaka była Ewa Chotomska jak była mała. Usłyszałam też, że powinnam zmienić prowadzących. Wyszłam z gabinetu ze spuszczoną głową, bo nigdy nie umiałam się postawić. Kiedy po tygodniu tam wróciłam usłyszałam: Krzyś może zostać, ale ty spójrz w lustro jak wyglądasz i jeszcze mi za to podziękujesz. Popłakałam się, ale z pokorą przyjęłam do wiadomości.
Rozumiem, zazdrość?
Być może. Nigdy nie zapomnę, gdy kiedyś jechałyśmy razem pociągiem i na peronie ludzie prosili mnie o autografy, a ona nie mogła tego przeżyć. Ale zawsze tak było jest i będzie, że popularność daje przede wszystkim pokazywanie się na wizji.