Jarosław Kret i Beata Tadla walczą o dom? "Po tym człowieku można spodziewać się wszystkiego"
Beata Tadla, zanim została porzucona przez Jarosława Kreta, wierzyła, że będzie z nim przez długie lata. Stało się inaczej. Choć od zerwania minęło sporo czasu, pomiędzy byłymi partnerami wciąż są niedokończone sprawy. Na przykład kwestia domu wartego 900 tys. zł.
W lutym 2018 r. media obiegła informacja o końcu związku Beaty Tadli i Jarosława Kreta. A przecież wydawali się stanowić parę idealną! Po fakcie dziennikarz tłumaczył, że w tamtym czasie borykał się z depresją, sugerował, że od swojej ukochanej nie dostał wsparcia, jakie wówczas było mu potrzebne. Z partnerką zerwał nagle i bez ostrzeżenia.
Trzy lata później, również w lutym, Tadla wyszła za mąż za mężczyznę, z którym randkowała zaledwie przez kilka miesięcy. Niedawno obchodziła rocznicę ślubu. Wygląda na to, że dziennikarka wreszcie znalazła szczęście u boku człowieka, na którym może polegać.
Ale to nie znaczy, że Kret całkiem zniknął z jej życia. Gdy byli razem, dążyli do zakupu domu, w którym planowali spędzić wiele lat. W budynku wartym 900 tys. zł zamieszkali w 2016 r. Dwa lata później on się wyprowadził, ona w lokum została.
Według "Dobrego Tygodnia" teraz eks dziennikarki usiłuje dochodzić swoich praw do części nieruchomości. Miał nawet wytoczyć Tadli proces. Czemu? Kret podobno przez trzy lata spłacał większość kredytu hipotecznego i dołożył się do wykończenia oraz wyposażenia czterech kątów. Niestety dla Kreta według aktu notarialnego segment należy wyłącznie do jego byłej partnerki. Sprawa trafiła do sądu? Zainteresowani nie chcą tego komentować.
- Po tym człowieku można spodziewać się wszystkiego - skwitowała Tadla, gdy dziennikarze "Dobrego Tygodnia" spytali ją o rozprawę.