Jerzy Pilch
Ratunkiem miała być operacja. Pilch wiązał z nią spore nadzieje.
To była głęboka stymulacja mózgu. Stałem już pod ścianą: farmakologia nie działała, rehabilitacja nie wchodziła w grę, szansą był tylko zabieg, który zresztą wyobrażałem sobie inaczej. Że z powrotem będę miał 20 lat i uzdrowi mnie całkowicie prąd, który przeze mnie przepuszczą. Ale wciąż dygoczę, chociaż już dużo mniej niż dawniej - powiedział.