Joanna Kos-Krauze, Krzysztof Krauze
Reżyserka, choć dużo rozmyśla o ostatnich latach, miesiącach bez ukochanego u boku, nie rozpacza.
Nigdy, przez cały czas choroby Krzysia, nie korzystałam z farmakologii, żadnych lekarstw, antydepresantów. Do dzisiaj nie potrafię płakać. On by tego nie chciał, nie znosił sentymentalizmu. Bardzo pilnowałam, żeby w szpitalu nikt przy nim nie płakał. Jeden raz, w nocy, rozkleiłam się przy Krzyśku. Usłyszałam: „Tego to już nie wytrzymam, że ty ryczysz”. Wytłumaczyłam, że chodzi o kłopoty z produkcją, żeby nie brał tego do siebie. I nie płakałam więcej - wyznała.