Pracownik Deppa znalazł kawałek jego ciała. Patologiczne sytuacje w domu gwiazdora
Chyba nikt nie spodziewał się, że na jaw wyjdą tak bardzo intymne i prywatne historie z życia Johnny'ego Deppa i Amber Heard. W sądzie mowa jest już nie tylko o bójkach, narkotykach i nadużywaniu alkoholu, ale i o odciętym kawałku palca i odchodach w pościeli. Teraz doszły kolejne, patologiczne historie.
Proces Johnny'ego Deppa i wydawcy gazety "The Sun" trwa w najlepsze i spokojnie można mówić, że przejdzie do historii. "The Sun" napisało o Deppie jako "damskim bokserze", powielało jednostronną relację Amber Heard o tym, że jest ofiarą przemocy domowej. Depp przez dziennikarzy został nazwany "żonobijcą", więc teraz próbuje dowieść prawdy w sądzie. W ten sposób proces o zniesławienie zmienił się w arenę, na której walczą Depp i Heard. Kolejne zeznania sprawiają, że oczy wychodzą z orbit.
Zobacz: Johnny Depp i Amber Heard walczą w sądzie
Akcja rozgrywa się teraz w londyńskim sądzie. Jednym z ostatnich świadków był Ben King, były menadżer zarządzający nieruchomościami Deppa. W sądzie odczytano SMS-y, jakie wymieniał z aktorem. Gwiazdor miał wspominać w nich o ekstazy. King nie potwierdził jednak, że Depp był uzależniony od narkotyków.
Menadżer zeznał, że nigdy nie był świadkiem bójki między parą. Nie widział też nigdy, by Depp był agresywny w stosunku do Amber. Wtedy obrońcy "The Sun" odtworzyli nagranie, na którym słuchać, jak Depp rozbija się po apartamencie, niszczy szafki w kuchni i klnie.
King powiedział w sądzie, że pojawił się w domu Deppa i Heard dzień po ich rzekomej bójce. Chodziło o tę awanturę, podczas której Amber rozbiła butelkę wódki, a szkło rozcięło palec Deppa.
Zeznał, że gdy pojawił się w domu małżeństwa, panował tam prawdziwy chaos. Obowiązkiem Kinga było wysprzątanie apartamentu. To on znalazł przy barze kawałek skóry z palca aktora.
Podczas tej rozprawy dochodziło już do wielu absurdalnych momentów. Nie inaczej było tym razem. Prawniczka gazety pytała, dlaczego Ben King zeznał we wcześniejszym oświadczeniu, że "na podłogach nie było uryny". Odpytywany tym razem przed sądem przyznał, że napisał tak, bo "uryna była, ale na ścianach". Depp miał użyć własnego moczu do stworzenia "wiadomości" na ścianach w środku, jak i na zewnątrz budynku.
King przyznał też, że to on sprzątał graffiti na lustrze, o którym wspominaliśmy wam już w poprzednim tekście.
"Wszędzie była krew" - mówił były menadżer Deppa.
Zebrani w sądzie usłyszeli też od prawników, że Amber Heard zeznawała wcześniej w swoich oświadczeniach, że Depp oddawał mocz na dywan w domu, próbując przy tym "wymalować" jej imię.
Proces ma potrwać jeszcze kilka dni i trudno przewidzieć, co jeszcze wyjdzie na jaw. Jednak niezależnie od decyzji sądu, już teraz można śmiało powiedzieć, że twarz tracą i Amber, i Johnny. O tej parze dowiedzieliśmy się zdecydowanie więcej niż ktokolwiek by chciał. Takiego publicznego prania brudów show-biznes dawno nie widział.