Przyznała się do zaburzeń. "Mam w planach przejść intensywne leczenie"
Julia Wróblewska regularnie porusza na Instagramie temat swojej choroby. Teraz zdecydowała się wyjaśnić i sprostować kilka kwestii, które spędzają sen z powiek jej fanom. "Mam w planach przejść intensywne leczenie. (...) To nie jest powód do wstydu" - zapewnia.
Julia Wróblewska nie ukrywa, że cierpi na poważną chorobę. Choć nie chce mówić wprost, co jej dolega, przyznała otwarcie, że sprawa dotyczy zaburzenia osobowości. Aktorka od kilku lat uczęszcza na psychoterapię, bierze leki, a swoimi przemyśleniami dzieli się z fanami. Nie po to, by się pochwalić, ale po to, by zaalarmować wszystkich tych, którzy miewają podobne problemy, a boją się pójść do lekarza. Ostatnio na jej profilu na Instagramie pojawił się obszerny wpis, w którym 23-latka po raz kolejny zdecydowała się uświadomić internautom, co jej dolega.
Pokazała też fragment swojej karty pacjenta, na której widnieją dwie choroby zapisane kodami Międzynarodowej Klasyfikacji Chorób i Problemów Zdrowotnych. Choć część szyfru jest zamazana, możemy dowiedzieć się, że u aktorki został zdiagnozowany pewien rodzaj zaburzenia osobowości (osobowość może być m.in. paranoiczna, schizoidalna, dyssocjalna, chwiejna emocjonalnie). Drugi fragment kodu sugeruje, że Wróblewska zmaga się z "reakcją na ciężki stres i zaburzenia adaptacyjne".
Julia Wróblewska opowiada o terapii: "Ta choroba jest jak wirus"
"Wiele osób wciąż jest w błędzie na temat mojej diagnozy. TO NIE DEPRESJA. To jedno z ZABURZEŃ OSOBOWOŚCI. Nie powiem jeszcze które, by nie przyklejać sobie łatki. Mam w planach przejść intensywne leczenie, gdy kilka objawów się złagodzi, może będę mogła Wam powiedzieć (Nie, to nie ChAD bo nie jest to zab. osobowości a choroba). I znów, objawia się tutaj mała wiedza społeczeństwa na temat zdrowia psychicznego. Epizod depresyjny nie oznacza depresji. Przy moim zaburzeniu epizod depresyjny może trwać kilka godzin, kilka dni, rzadko dłużej, ale się zdarza, w zależności od sytuacji, które mnie w życiu spotykają. Mogą się pojawić epizody psychotyczne - dysocjacyjne, czyli ta depersonalizacja, derealizacja, paranoja lub krótkotrwała amnezja" - napisała.
Pod koniec Wróblewska wyjaśniła, dlaczego pokazuje swoją walkę w internecie.
"Bo to nie jest powód do wstydu, ani nie jest to niczyj 'wymysł'. Ludzie muszą w końcu zobaczyć, jak ciężka jest walka z zaburzeniami, jak wygląda to naprawdę. Jest to też dla mnie forma autoterapii, poza tym dostaję mnóstwo wsparcia i podziękowań za bycie otwartą, za przekonanie do leczenia czy terapii. Jeśli pomogę uratować choć jedno życie, jest to tego warte" - podsumowała.
Trwa ładowanie wpisu: instagram