Samochód Krzysztofa Jaroszyńskiego po wypadku
Fotografie zmiażdżonego samochodu Jaroszyńskiego wyglądają przerażająco. Scenarzysta nie ma wątpliwości, że to cud, iż wyszedł z wypadku cało.
28 lipca, kilka minut po 10-ej rano otrzymałem Drugie Życie... Na autostradzie A-1, niedaleko miejscowości Warlubie... Chwila nieuwagi, ułamek sekundy niepewności... I stało się. Uderzyłem autem w tył tira. Różnica prędkości co najmniej 80 km/godz. To, że żyję... tu nawet trudno mówić o szczęściu - to cud. Niewytłumaczalne, że przy takim zniszczeniu auta wyszedłem tylko z powierzchownymi obrażeniami. Nawet bez złamań...Tylko z traumą, z którą pewnie będę musiał walczyć dłuższy czas - napisał.