Maciej Miecznikowski jest po sześciu operacjach. Proponują mu przewiercenie się przez mózg
Maciej Miecznikowski kilka lat temu zaczął tracić słuch. Wyszło na jaw, że cierpi na poważną chorobę. W ostatnim wywiadzie muzyk opowiedział, jak sobie z tym radzi, będąc aktywnym zawodowo.
Maciej Miecznikowski przez rok był wokalistką Pudelsów, ale prawdziwą sławę zyskał, gdy dołączył do grupy Leszcze. Za jego czasów zespół wylansował takie przeboje, jak "Kombinuj dziewczyno" czy "Genowefa".
Trzy lata temu muzyk zdradził w "Pytaniu na śniadanie", że w pewnym momencie zaczął tracić słuch i nawet nie zdawał sobie z tego sprawy. Zgłosił się do specjalisty, który wyjaśnił mu, że choruje na otosklerozę, czyli dolegliwość atakującą tkankę kostną ucha środkowego.
Zobacz też: Zostali ojcami w późnym wieku. Matki ich dzieci są dużo młodsze
Wokalista przeszedł aż sześć operacji. Teraz o swojej codzienności opowiedział w rozmowie z "Dzień Dobry TVN". Określił swój problem jako "poważny i trochę wesoły".
- Poważny, bo rzeczywiście tracę słuch, ale dzięki współczesnej medycynie i wspaniałemu lekarzowi, jakim jest prof. Skarżyński, ten słuch naprawdę jest w dobrych rękach. Miałem sześć operacji. Dzięki temu mogę z wami rozmawiać. […] Proszę się nie niepokoić. Ludzie martwią się, piszą. Jest dobrze, będziemy występować, naprawdę - powiedział.
Miecznikowski nawiązał też do Beethovena, który prawdopodobnie zmagał się z tą samą chorobą, co on. Niemiecki kompozytor był kompletnie głuchy, ale wciąż pisał symfonie.
Tym samym wokalista nie przejmuje się faktem, że niemal całkowicie nie słyszy na prawe ucho i dalej pisze utwory. Nie traci dobrego poczucia humoru.
Sytuacja wygląda trochę inaczej z koncertami. Tam musi przestrzegać kilku zasad.
- Muszę mieć odsłuch z lewej strony. Jak jest większy zespół, np. orkiestry symfonicznej, muszę się ustawić w odpowiednim miejscu. Są pewne zasady. […] Tak naprawdę w ogóle nie potrzebuję odsłuchu, bo mam ten słuch wewnętrzny tak rozwinięty, że muszę mieć tylko rytm - wyznał.
Miecznikowski wyjawił też w śniadaniówce, że specjaliści proponują mu kolejną operację. Jest pomysł, aby bezpośrednio przewiercić się przez jego mózg.
- Tylko boją się u mnie, bo jest tyle zwojów tam, że naprawdę miejsca nie mogą znaleźć. Ale mamy taką technikę, wyobrażacie sobie? - wyznał.