Magda Mołek wspomina przykrą sytuację. Nieznajomy zwyzywał ją na ulicy
Dziennikarka we własnym programie na YouTubie jest o wiele odważniejsza, niż była jako prowadząca talk-show w TVN Style. Nie ukrywa już swoich poglądów i mówi wprost, czego nie toleruje. Jedną z takich spraw jest zwykłe chamstwo.
Magda Mołek od ponad roku działa w sieci pod własnym szyldem "W moim stylu" na YouTubie. Do swojego programu zaprasza głównie znane kobiety, z którymi porusza bieżące, społeczne tematy. W ostatnim odcinku jej gościem była Dorota Wellman, z którą jeszcze do niedawna współpracowała w TVN.
Panie rozmawiały głównie o stawianiu granic przez kobiety. Mołek otwarcie popiera Strajk Kobiet i sprzeciwia się zaostrzeniu prawa aborcyjnego. Od czasu kiedy przestała być "miłą panią z telewizji", spotyka się z różnymi reakcjami na swoją działalność.
Niedawno dziennikarka doświadczyła nieprzyjemnej sytuacji na drodze. Opowiedziała widzom, co ją spotkało.
- Wjeżdżałam w jednokierunkową ulicę i widziałam, że dwaj panowie pakowali auto. Trwało to minutę, trzy, cztery, pięć... Ja nie trąbiłam, nic nie mówiłam, ale pomyślałam, że wysiądę i zapytam, jak długo to jeszcze potrwa. Co usłyszałam po powiedzeniu: "Dzień dobry, przepraszam bardzo, jak długo to jeszcze potrwa? Czy mógłby pan przesunąć się w lewo, to wtedy przejadę? - wspomina Mołek.
- Czego chcesz kretynko? - zasugerowała Wellman.
ZOBACZ TEŻ: Gwiazdy, które przyznały się do depresji
W rzeczywistości reakcja mężczyzny była o wiele bardziej wulgarna.
- To byłby, powiedziałabym, Wersal. Usłyszałam tak: "Najwcześniej za 5 min, jak będę chciał". Następnie: "Spi...dalaj, nikt cię dzisiaj nie ru..." - wyznała.
Mołek porównała tę sytuację do tego, co spotkało kobietę w krakowskim centrum handlowym, gdy grzecznie zapytała marszałka Terleckiego, dlaczego władza wyrządza kobietom krzywdę nowymi przepisami. Usłyszała wtedy, że jest kretynką i polityk nie będzie z nią rozmawiał.
- Jak sobie myślę dziś o marszałku Terleckim i jego "kretynce" oraz o panu spod warszawskiej miejscowości, który powiedział do mnie to, co powiedział, to myślę o tym, ile z nas jest przez swoich partnerów, mężów, synów, wnuków tak traktowanych? - zapytała Mołek.
Jej koleżanka po fachu, nie ma wątpliwości, że w takich sytuacjach kobiety muszą reagować równie dosadnie.
- My ciągle przymykamy oko, ciągle pozwalamy na to, żeby ktoś nas tak traktował. Dla świętego spokoju dlatego, że nie chcemy użyć języka nieparlamentarnego, że nie wypada, bo ludzie patrzą - oceniła.