Magda Mołek opisała jedną ze spowiedzi. Zacytowała pytanie księdza
- Po co mi taka wspólnota, która dokłada mi cierpienia? - mówi Magda Mołek w rozmowie z Arturem Nowakiem i opowiada m.in. o swoim stosunku do Kościoła. Opisała też jedną ze spowiedzi, którą szczególnie zapamiętała.
Na początku listopada Magda Mołek w swoim internetowym programie gościła reporterkę Justynę Kopińską, z którą rozmawiała m.in. o Kościele katolickim. Wywiad odbił się głośnym echem, bo w pewnym momencie to Kopińska przejęła rolę zadającej pytania i skłoniła Mołek do osobistych wyznań. Dziennikarka opowiedziała o bolesnej sytuacji po śmierci taty, która sprawiła, że przestała chodzić do kościoła.
Artur Nowak w swoim podcaście publikowanym na portalu braci Sekielskich postanowił wrócić do tej historii. Mołek opowiedziała więcej na ten temat.
Zobacz: Alarmujące dane dla Kościoła. "Szukamy recepty na poprawę sytuacji"
Jak wynika z badania CBOS w latach 1992-2021 odnotowano poważny spadek poziomu wiary religijnej i praktyk religijnych. Najgwałtowniej spada liczba praktykujących osób w wieku 18-24 lata - z 60 proc. do 23 proc., o czym możecie posłuchać w wideo powyżej. Mołek opowiedziała, co ją odepchnęło od Kościoła katolickiego.
- Mój tato miał 44 lata. Był wspaniałym, mądrym, cudownym i szalenie wierzącym człowiekiem. (...) Takiego człowieka ze świecą szukać. Był miłością życia mojej mamy. Zmarł nagle. Miał zawał serca w pracy, więc możesz sobie wyobrazić ciąg zdarzeń. Wychodzi z domu do pracy w poniedziałek rano i nie wraca. Ja byłam wtedy na wakacjach z przyjaciółmi. Całą noc się zastanawiałam, czy powiedzieli mi prawdę i on naprawdę nie żyje, czy może miał zawał, ale jest w szpitalu. Wszystko się na nas zwaliło. (...) Poszłyśmy załatwić ten pogrzeb. W tym ogromie nieszczęścia jeszcze to się na nas zwaliło - powiedziała Mołek.
Jak przyznała, tata budował sale katechetyczne dla parafii, tymczasem ksiądz po jego śmierci pytał, czy to było samobójstwo.
- To jest taki moment, w którym myślisz sobie: ok. po co mi taka wspólnota? takie miejsce, w którym dokłada mi się cierpienia? - komentuje dziennikarka.
Mołek przyznała, że nie tylko ta jedna sytuacja pogłębiała jej niechęć do instytucji Kościoła. Przez lata była wierzącą i praktykującą osobą, ale z czasem przestała rozumieć to, jak duchowni traktują wiernych. Opisała m.in. jedną ze spowiedzi, którą odbyła w Częstochowie w ramach pielgrzymki przed egzaminami do szkoły.
- Pamiętam swoje przerażenie. Musiałam kombinować, bo wiedziałam, że nie mam sobie nic do zarzucenia. Byłam normalnym dzieckiem, można się było ze mną dogadać. Wymyślałam jakieś pierdoły, żeby mieć cokolwiek do powiedzenia - zaczęła.
- Mówię tę formułkę, a ksiądz mi przerywa i pyta, czy całowałam się z chłopakami. A mi szczęka opadła. Ja byłam bardzo wierząca. Biegałam na roraty, uwielbiałam różańce. To pytanie mnie wtedy zszokowało. Co myślałam wtedy? Miałam rodzaj poczucia winy, że jeśli on mnie o to pyta, to się w tym wieku po prostu robi. Poczułam się gorsza, bo ja tak nie robiłam. Klepałam dalej swoje formułki i nagle usłyszałam odgłosy chrapania. Zatkało mnie. On zasnął - opisała.