Ciężki zawód
Po ciężkich doświadczeniach, Sablewska zarzekała się, że już nigdy nie będzie agentką celebrytów.
- Kiedy dostaję nowe propozycje pracy jako menedżer (a dostaję od 4 lat na okrągło) od bardziej i mniej znanych artystów lub tych samych, z którymi już pracowałam - napisała na swoim profilu. Myślę sobie... nie zmieniam decyzji. Moja praca jako menedżer muzyczny to już przeszłość - wyznała Maja (pisownia oryginalna).
Okazało się, że sprawowanie pieczy nad karierą wielkich gwiazd było niesamowicie wyczerpującym zajęciem.
- Ta praca sprawiła , że straciłam wiarę w siebie. Okazało się, że dając 100 procent siebie i swego serca, możesz tak dostać po tyłku, że nie będziesz mogła usiąść. Gdy widziałam efekty, rosły mi skrzydła – i przy Edycie, i Dodzie, i Marinie. Ale kiedy po rozstaniu z Dodą spadły na mnie impertynencje, pomyślałam, że mnie to już nie spotka. Po czym zaczęłam zajmować się Edytą i spotkało mnie prawie to samo, nawet w gorszym wydaniu. Kiedy to przeanalizowałam, pomyślałam, że muszę zająć się czymś innym – mówiła Sablewska w "Grazii".