TYLKO U NAS: Sablewska o seksie po 40-stce. Wróciła też pamięcią do młodości i zdradziła, jak zarobiła na pierwsze jeansy
Od zawsze pragnie, żeby ludzie wyglądali i czuli się przy niej lepiej. Sama długo była kłębkiem kompleksów. Maja Sablewska, która niedawno skończyła 44 lata, w rozmowie z Wirtualną Polską przyznała, że po przekroczeniu magicznej "czterdziestki", życie i seks smakują zdecydowanie lepiej.
Przez wiele lat była menadżerką gwiazd. To ich sukcesy stawiała na pierwszym miejscu. Kiedy stwierdziła, że w końcu zadba o siebie, wpadła w obsesję. Ostra dieta, a potem toksyczny romans z wypełniaczami. Dopiero terapia pozwoliła jej pokochać siebie.
Maja Sablewska w najnowszym sezonie programu "10 lat młodsza w 10 dni" uczy tego bohaterki. Jak dziś stylistka, która ostatnio świętowała 44. urodziny, podchodzi do życia i pracy? Zapewnia, że do wszystkiego doszła sama. To ją "zahartowało", ale też dało porządnie w kość...
Joanna Stawczyk: "Nie ma ludzi brzydkich. Są tylko biedni". Celne stwierdzenie czy jednak przesadzone?
Maja Sablewska: Ja bym powiedziała, że są tylko zaniedbane kobiety. Czasem bogate babeczki wyglądają naprawdę źle. Pieniądze w dzisiejszych czasach to nie jest wyznacznik dobrego wyglądu.
W swoim nowym progranie "10 lat młodsza w 10 dni z Sablewską" pokazuję, że wcale nie trzeba mieć dużo pieniędzy, żeby fajnie się ubrać, czy żeby dobrze wyglądać. Ja rozumiem też, że ten piękny uśmiech, który my fundujemy bohaterkom, czy medycyna estetyczna, to jest droga sprawa. Ale z drugiej strony zobacz, ile my codziennie wyrzucamy pieniędzy do śmietnika, marnując jedzenie.
A Ty miałaś moment w swoim życiu, kiedy byłaś biedna, czułaś się biedna?
Ja nie pochodzę z jakiegoś turbo bogatego domu. Żeby zarobić na moje pierwsze jeansy, takie wymarzone, to musiałam pracować na myjni samochodowej. Moi rodzice mnie zawsze motywowali do tego, żeby na swoje marzenia pracować i to pracować ciężko. Czy czułam się biedna? Chyba nie, ale to tylko dlatego, że ja po prostu miałam dobry dom, pełen miłości.
Miałam wspaniałych babcie i dziadka. Oj… Zaraz się mogę wzruszyć, jak o nich mówię. Mój, nieżyjący już dziadek Kazik przekazał mi ważne wartości fundamentalne i w tym sensie nigdy nie czułam się biedna. Ale uwierz mi, że nieraz miałam moment, kiedy moja koleżanka z ławki miała lepszy piórnik, lepszą torbę, albo lepszą kurtkę i nie stać mnie było na to samo. Trzeba było zagryźć zęby i przyjąć to z pokorą.
Mówiąc wprost - ja do wszystkiego doszłam sama. Ja nigdy od nikogo niczego nie dostałam, ani też nie chciałam korzystać z pieniędzy mojego partnera, czy moich partnerów. To mnie też zahartowało. W sumie to mnie też zamordowało… Teraz dla mnie bogactwo to nie jest pieniądz. To są dużo ważniejsze rzeczy, których wcześniej nie doceniałam.
Ile realnie potrzeba pieniędzy w skali miesiąca na to, żeby kobieta mogła o siebie zadbać na takim kompleksowym poziomie? Żeby wyglądać i czuć się tak jak Ty. Zakładamy zdrową dietę, fryzjera, zabiegi kosmetyczne, estetyczne, rewitalizujące, ubrania kosmetyki.
Im więcej, tym gorzej - to pierwsze, co przychodzi mi do głowy. Jak mamy dostęp do wszystkiego, to zazwyczaj wybieramy wszystko, a nie to, co dla nas dobre. Dieta to podstawa zdrowia i dobrego wyglądu. Jesteśmy tym, co jemy. Zawsze to powtarzam, zatem dieta, zdrowe nawyki to decyzja na całe życie, a nie moda czy moment w naszym życiu. Nie odpowiem Ci na pytanie, ile miesięcznie potrzebuje kobieta, aby zadbać o swój wygląd, bo to bardzo indywidualna kwestia, która w dużej mierze zależy od potrzeb i stylu życia.
No, ale jak dopiero wkręcałaś się w świat zdrowego stylu życia i jedzenia, to mocno wspomogłaś swoją metamorfozę…
Przed tobą rozmawiałam z innym dziennikarzem i właśnie dopytał o to, czy dalej się upieram przy tym, że to dieta jest w stanie tak dużo zmienić. Otóż tak, dalej twardo przy tym stoję. Dieta zmienia rysy twarzy. Każdy lekarz, każdy dietetyk ci to potwierdzi. Oczywiście u mnie to się bardzo niefortunnie złożyło, bo też eksperymentowałam z medycyną estetyczną wówczas no i wyszło jak wyszło.
Wiele osób do mnie pisze, że obśmiewało mnie, kiedy powiedziałam, że dieta zmienia rysy twarzy, a po zmianie nawyków żywieniowych i zrzuceniu kilkunastu kilogramów sami widzą tę zmianę. Ale rozumiem, że są i tacy, którzy do tematu podchodzą bardzo płytko i stąd ich szyderstwo.
Masz żal do swoich bliskich, przyjaciół, że nie powstrzymali Cię w pewnym momencie od tego, żeby nie lądować tak często w gabinecie medycyny estetycznej?
Nikt by mnie nie powstrzymał. Nikt. Jak się ma za dużo pieniędzy, to czasami można przesadzić. Poprawiając wygląd, chciałam poprawić sobie nastrój. Wiele kobiet tak robi. Idzie zrobić sobie usta czy zrobić sobie nos po to, żeby po prostu poprawić sobie samopoczucie.
Nie ma w tym nic złego, bo wszystko jest dla ludzi. Tylko jest granica, której nie wolno przekroczyć. Po latach zastanawiam się tylko, dlaczego żaden lekarz mi nie wyznaczył takiej granicy i nie powiedział "STOP".
Ale chociaż był ktoś, kto Ci powiedział "daj sobie na wstrzymanie, jesteś już piękna, wystarczy"?
Było parę osób z mojego bliskiego otoczenia, ale to trochę działo, jak woda na młyn. To jest naprawdę grubszy proces. Pomogła mi terapia, która opierała się na świadomości, odpowiedzialności i uważności.
Po prawie 2-letniej terapii zaczęłam widzieć swoje błędy i je naprawiać. Znalazłam specjalistkę od medycyny estetycznej, którą poprosiłam o pomoc. Wiedziałam, że doszłam do ściany i muszę coś z tym zrobić.
Wtedy dopiero bez owijania w bawełnę usłyszałam po raz pierwszy "stop, wyglądasz źle, jest dużo za dużo wszystkiego, musimy to zmienić". Hoa jest najlepszym fachowcem w dziedzinie poprawiania wyglądu, jakiego poznałam. Zachowuje zdrowe proporcje i to właśnie ona zaplanowałam mój powrót do naturalnego wyglądu. Cały proces trwał ponad 2 lata i obyło się na szczęście bez skalpela.
Tak szczerze - przeprowadzanie kolejnych metamorfoz daje Ci jeszcze w ogóle fun?
Robię programy o metamorfozach od 11 lat i dalej chcę je robić, bo kobiety potrzebują zmian. Potrzebują przebudzenia, a nie ma nic lepszego, jak rozpoczęcie zmian od zmiany siebie.
Dlatego z najczulszą empatią i uważnością dopasowuje wizerunek do człowieka. Rozmawiając, czując i widząc kobietę, łączę jej wnętrze z zewnętrzem, żeby pokazać, jaka jest jej najlepsza wersja w danym momencie.
Gdybym nie czerpała z tego przyjemności, nie robiłabym tego. Chcę robić coś pożytecznego w życiu, a praca w telewizji daje mi tę możliwość.
Chciałam dopytać, czy nie czujesz wypalenia, ale z Twoich wcześniejszych słów tego nie wyczuwam. Czasem w końcu trzymamy się pewnych rzeczy tylko dlatego, że dają nam pieniądze, mamy z czego płacić rachunki...
Rozumiem, ale śmiało mogę Ci powiedzieć, że nie czuje wypalenia. Moje programy o metamorfozach to moje autorskie pomysły. Na początku nikt nie spodziewał się tak pięknej rekcji widzów, dużej oglądalności, a jednak ten pomysł się przyjął. Praca w telewizji daje mi możliwość pomagania innym, zatem czy może być coś lepszego?
Nie każdy o tym wie, ale… jestem ogromną fanką Magdy Gessler i jej programów i te 11 lat temu pomyślałam sobie, że chciałabym robić podobny program tylko o stylu, ciuchach i o człowieku.
Komu z polskiego show-biznesu albo polityki chciałaby zrobić metamorfozę? Zajęłabyś się Magdą skoro jesteś tak wielką fanką?
Pani Magda jest całością. Jej wizerunek jest wspaniały, bo jest prawdziwy. Takich osobowości się nie zmienia, nawet jeśli są odrobinę przerysowane.
Skończyłaś właśnie 44 lata. Czujesz się na swój wiek czy zatrzymałaś się na innym etapie?
Czuję się młodziej przynajmniej 10 lat tak, jak tytuł mojego programu. Niczego bym nie zmieniła w swoim życiu. Prawdziwe życie kobiety zaczyna się po czterdziestce. Mam wrażenie, że mogę swoje życie podzielić na przed 40. i po 40. Do 40. to głównie pracowałam i trochę żyłam, a po 40-stce żyje i pracuję i ta kolejność jest bardzo ważna, bardzo zdrowa i świadomie wybrana przeze mnie.
Na urodzinowej imprezce napiłaś się szampana, wina? Czy faktycznie jesteś zero-jedynkowa, jeśli chodzi o alkohol i w ogóle nie pijesz?
Bardzo lubię alkohol, tylko dobrej jakości i z przyjemnością wzniosłam toast za siebie.
Rozumiem, że kolejne urodziny, czyli kolejny tatuaż? Wolnego miejsca na ciele zostało Ci chyba stosunkowo niewiele.
Nieprawda! Mam mnóstwo miejsca (śmiech)! Ale ja po prostu po 40. przestałam robić tatuaże. Zrobiłam chyba dwa na przestrzeni czterech lat, bo już nie czuję takiej potrzeby. Ja te tatuaże traktuję trochę jak taką mapę w drodze do wolności.
Czyli jesteś już wolna.
Owszem. Czuję ogromną wolność w życiu prywatnym i zawodowym.
Powiedziałaś kiedyś w wywiadzie: "Kręci mnie słuchanie muzyki, romantyczne historie i seks". Wybierasz seks 24-latki czy 44-latki?
Bez żadnych wątpliwości - wybieram seks po czterdziestce! To na pewno w moim wydaniu, ale nie oceniam innych. Seks to nie tylko ciało, ale przede wszystkim głowa. Otwartość, wolność, partner, który jest odpowiedni. Świadomość i doświadczenie 44-latki jest bezcenne. Uwierz mi na słowo!
Jestem przekonana, że zaleca się do Ciebie mnóstwo facetów. Ale wydaje mi się też, że masz niezłe powodzenie u dziewczyn. Często podrywają Cię kobiety?
Właśnie bardzo często! To jest w ogóle coś niewiarygodnego. Nawet ostatnio byłam w Rzymie i jedna dziewczyna mnie podrywała. Sama nie wiem, jak to działa. Może mam po prostu jakieś cechy osobowości, które przyciągają również kobiety.
Jak na to reagujesz? Zdarzyło Ci dać się wciągnąć w ten flirt albo coś więcej?
Mnie kręcą faceci. Lubię męską energię, męskie ciało, zadbane męskie ciało. Podobają mi się kobiety, ale nie pociągają mnie seksualnie.
A sama miałaś kiedyś crusha na kobiecie? Oczywiście chodzi trochę o takiego crusha, który jest nieosiągalny - jakaś aktorka, modelka, artystka?
Zawsze podobała mi się Angelina Jolie. Kate Moss też. Ją miałam okazję spotkać i jest przepiękna na żywo. Jest jeszcze piękniejsza niż na zdjęciach. Ale żeby fantazjować o kobietach w takim sensie, to nie specjalnie.
Możesz powiedzieć o sobie, że jesteś sapioseksualna? Na pierwszym miejscu stawiasz intelekt czy jednak wygląd partnera ma dla Ciebie duże znaczenie?
Zajmuje się wizerunkiem i niejednokrotnie mówię o tym, że to, jak wyglądamy, ma sens tylko wtedy, jeśli łączymy to z tym, jak się czujemy. Musimy być spójni z tym, co mamy w środku. Dla mnie to jest prawdziwa definicja o człowieku. Więc byłabym nieuczciwa gdybym ci powiedziała, że zwracam uwagę tylko na umysł. Na wygląd też patrzę.
Zdarza Ci się stylizować Wojtka, tzn. mówisz mu kup ten t-shirt, te spodnie, ubierz dziś to i to?
Oczywiście, że tak. Muszę powiedzieć, że to jest właśnie doskonały związek. Jeśli partner potrafi ci doradzić, a ty partnerowi. Inspirujemy się wzajemnie. Chcę, żeby ludzie obok mnie czuli się dobrze i wyglądali dobrze. Dlatego zawsze mogą liczyć na moje wsparcie.
Jaki jest według Ciebie najbardziej sexy element garderoby?
Kocham rajstopy. Są mega sexy. Dlatego budowanie swojej marki osobistej zaczęłam od rajstop. Takich, które chciałabym mieć zawsze w swojej szafie. Wspólnie z najlepszą fabryką pończoszniczą w Polsce udało mi się stworzyć rajstopy dopasowane do karnacji, których nie widać na nogach, matowe i bardzo wygodne. Z technologią nielecącego oczka. Oczywiście mamy też czarne rajstopy, które są absolutnym bestsellerem i obecnie bardzo modne - białe.
A czym według Ciebie jest dzisiejsze "sexy"? Co to oznacza?
Życie w prawdzie. Umysł i świadomość, która jest połączona ze stylem bycia, taki attitude, który kojarzy nam się stricte z daną osobą. To jest dzisiejsze sexy. Nie moda sama w sobie, która jest bardzo powierzchowna, tylko wizerunek.
Ja życzę Ci urodzinowo, żebyś była dalej tak sexy na własnych zasadach - najbardziej sexy jest w końcu szczere i prawdziwe kochanie siebie, podobanie się samemu sobie ze wszystkimi zaletami i deficytami. A Ty już od jakiegoś czasu jesteś na tym etapie i to czuć.
Amen. Bardzo dziękuję za rozmowę.
Mogę podać Ci torbę? (śmiech)
To ja "mogę podać Ci torbę", o ile to Birkin! (śmiech)
Trwa ładowanie wpisu: instagram