Anna Przybylska
Mama i córka nie dyskutowały ze sobą o śmierci. Nie brały pod uwagę najczarniejszego ze scenariuszy. Planowały, co będą robić po tym jak Ania wróci do zdrowia, aktorka wszystkie siły skupiała na leczeniu się. Przeszła chemioterapię i naświetlania.
Wyobraźcie sobie, że przez cały ten czas w ogóle nie rozmawiałyśmy o śmierci. Raz tylko mnie zapytała, jak leżałyśmy na łóżku: "Mamuś, a co będzie z dziećmi?". Odpowiedziałam: "Słuchaj, dziecko. Na razie to ty musisz Jaśka wysłać do przedszkola, zorganizować mu tort, bo zaraz ma urodzinki, niebawem Szymon idzie do komunii, trzeba go przygotować. Myśl o tym, dziecko, na razie nic złego się nie dzieje". Odpowiedziała tylko: "Masz rację".
Przybylska była dzielna, nie poddawała się, choć raz za razem okazywało się, że to choroba wygrywa.
Czasem miewałam wrażenie, że Ania przez skórę przeczuwała nadchodzący koniec, choć jednocześnie otwierała ten swój złoty kalendarzyk i planowała: "Zobacz, mamuś, tu wpisałam nasz wjazd do Zakopanego. Ale pociągiem czy samolotem, jak myślisz?" - wspomina mama Ani.