Zniknięcie dobrze jej zrobiło
Wiśniewska nie ukrywa. Dobrze się stało, że show-biznes zostawiła za sobą.
– W pewnym momencie moje życie było jak rozpędzony pociąg. Nie pamiętałam nawet poszczególnych stacji, na których się zatrzymywaliśmy – mówiła.
– Był taki czas, że dostawaliśmy z Michałem, moim ówczesnym mężem, tyle nowych propozycji dziennie, że można by nimi zapisać 60-kartkowy zeszyt. Dlatego, gdy pewnego dnia obudziłam się w nowej rzeczywistości, pomyślałam: a może tak będzie lepiej? Zaczęłam żyć po swojemu, według własnego planu, a nie tak, żeby zaspokajać potrzeby innych – przyznała.