Poranne kryzysy
Córka dziennikarki stoczyła nierówny bój z budzikiem. Niestety nie wyszła z niego zwycięsko i miała spóźnić się do szkoły. Od katastrofy mogła ocalić ją tylko mama, gdyby podwiozła ją do najbliższego przystanku metra. Martyna Wojciechowska nie zastanawiając się ani chwili, narzuciła kurtkę na piżamę i wsiadła do auta.