Wyjazdy za zgodą władzy
Rodowicz, w odróżnieniu od innych artystów, nie miała w czasach PRL problemów z wyjazdami na zagraniczne koncerty. W ZSRR była wielką gwiazdą. Z kolei na Kubie przyjmował ją sam Fidel Castro.
- Byłam w ZSRR tak popularna, że nie mogłam przejść dziesięciu metrów, by mnie ktoś nie poprosił o autograf. Rosjanie do tej pory kojarzą Marylę Rodowicz - wyznała w rozmowie z "Dziennikiem".
O pomoc prosiła również samego Czesława Kiszczaka.
- Prawda jest taka, że mój muzyk Florek dostał kiedyś tam odmowę paszportu, a za tydzień zaczynała się trasa koncertowa w Mińsku, czy w Kijowie, nie pamiętam. Bardzo mi na nim zależało, więc poszłam do Kiszczaka z prośbą, żeby jednak dali mu ten paszport. Mogłam jechać z zespołem, ale Florek był dla mnie bardzo ważny, śpiewał, grał na harmonijce, na banjo. I dostał - napisała jakiś czas temu na Facebooku.
Jak widać artystka nigdy nie miała problemów, by dobrze żyć z władzą. Dlaczego teraz miałoby być inaczej?