Ramię w ramię z Jackiem Kurskim
W sieci zawrzało po filmie, na którym piosenkarka i prezes TVP stoją ramię w ramię, mówiąc niemal jednym głosem o tym, że nie istnieje "czarna lista" artystów, którzy mają zakaz występowania na festiwalu w Opolu. Patrząc wstecz, Maryla Rodowicz zawsze była blisko władzy, szczególnie w czasach PRL... Co się zmieniło?
O co całe to zamieszanie?
Już na początku czerwca na Krajowym Festiwalu Piosenki Polskiej w Opolu odbędzie się jubileusz 50-lecia działalności artystycznej Maryli Rodowicz. Wokół koncertu pojawiło się sporo kontrowersji. Mówi się, że prezes TVP Jacek Kurski stworzył listę artystów, na której znaleźli się wykonawcy niezbyt mile widziani przez obecną władzę. Potwierdzają to oświadczenia Kayah i Kasi Nosowskiej. Rodowicz broniła jednak Kurskiego i zapewniała, że w Opolu wystąpi z kim zechce.
Napięta sytuacja, jaka wytworzyła się wokół festiwalu pchnęła ją jednak do zmiany zdania...
Najgłośniejszy z romansów
Nie jest tajemnicą, że Maryla Rodowicz w PRL miała romans z synem ówczesnego premiera, Andrzejem Jaroszewiczem. Legendą obrosły historie o tym, jak tzw. "Czerwony Książę" jeździł za piosenkarką po całej Polsce swoim sławnym samochodem wyścigowym.
Piosenkarka po latach nie ukrywała, że to była krótka i intensywna znajomość.
- Cierpiałam. Byłam zaangażowana w większym stopniu niż Andrzej. Wydaje mi się, że zdobywanie sprawiało mu największą przyjemność - powiedziała.
Molestowanie? Najważniejsze, że było zainteresowanie
Rodowicz w wywiadzie dla "Kobiecym Okiem" nie kryła, że w czasach PRL cieszyła się zainteresowaniem włodarzy. Wspominała między innymi swoją podróż do Opola z wysoko postawionym działaczem partyjnym.
- Czy doznałam mobbingu i molestowania w pracy? Tak. Różni ludzie w show-biznesie próbowali mnie wykorzystać. Ale raczej byłam zadowolona, że się podobam... Kiedyś jechałam do Opola z bardzo ważną osobą i on mnie całą drogę trzymał za kolano. Ale no co to jest trzymanie za kolano? Niech sobie potrzyma. Trochę mi to przeszkadzało, ale wstydziłam się powiedzieć, żeby wziął tę rękę. Czułam się jednak wyróżniona, że ten mężczyzna, taki ważny, się do mnie dobiera - wyznała.
Wyjazdy za zgodą władzy
Rodowicz, w odróżnieniu od innych artystów, nie miała w czasach PRL problemów z wyjazdami na zagraniczne koncerty. W ZSRR była wielką gwiazdą. Z kolei na Kubie przyjmował ją sam Fidel Castro.
- Byłam w ZSRR tak popularna, że nie mogłam przejść dziesięciu metrów, by mnie ktoś nie poprosił o autograf. Rosjanie do tej pory kojarzą Marylę Rodowicz - wyznała w rozmowie z "Dziennikiem".
O pomoc prosiła również samego Czesława Kiszczaka.
- Prawda jest taka, że mój muzyk Florek dostał kiedyś tam odmowę paszportu, a za tydzień zaczynała się trasa koncertowa w Mińsku, czy w Kijowie, nie pamiętam. Bardzo mi na nim zależało, więc poszłam do Kiszczaka z prośbą, żeby jednak dali mu ten paszport. Mogłam jechać z zespołem, ale Florek był dla mnie bardzo ważny, śpiewał, grał na harmonijce, na banjo. I dostał - napisała jakiś czas temu na Facebooku.
Jak widać artystka nigdy nie miała problemów, by dobrze żyć z władzą. Dlaczego teraz miałoby być inaczej?
Maryla Rodowicz
Trudno się oprzeć wrażeniu, że to wtedy władza była bardziej skłonna do współpracy. To, co wydarzyło się ostatnio, zdumiało artystkę. Najpierw informacje o "czarnej liście" artystów, którzy podobno nie mogli wystąpić w Opolu, zapewnienia Kurskiego, że jednak mogą pojawić się na scenie później solidarne odcinanie się od festiwalu przez Kayę i Katarzynę Nosowską, sprawiło, że ma ochotę zrezygnować z imprezy.
- To prawda, rozważam rezygnację z koncertu. Kayah zdecydowała, że nie wystąpi, mimo że może wystąpić. Rozwinęła się jakaś psychoza wokół tego tematu. Przygotowania do koncertu już bardzo daleko zaszły. Aranżacje, orkiestra, próby, kostiumy...ale jest jak jest - powiedziała w rozmowie z WP Maryla Rodowicz. Jak widać, koncert zawisł na włosku. Czy artystka i stacja dojdą do porozumienia?