Pomówienia...
Podobno Chińczycy nie wpuszczali właścicielek domu do wynajmowanej nieruchomości, a pieniądze za czynsz i rachunki podawali przez ogrodzenie (ok. 20 tys. zł. przyp. red.). Pani Ewa wraz z córką nie widziały w tym nic dziwnego i przekonuje, że wraz z córką nie wiedziały o przestępczej działalności.
- Jerry twierdził, że są przedstawicielami firm spożywczych i robią rzeczy, których na Tajwanie nie można wykonać, a u nas są legalne. Córka często do niego dzwoniła nawet do Chin, bo tylko on znał dobrze angielski, a z innymi nie można było się dogadać - powiedziała mama celebrytki. - Nie zrobiłyśmy nic złego. Po prostu pomagałyśmy w wynajmie domów Tajwańczykom. Ani ja, ani moja córka nie wiedziałyśmy, czym oni się zajmują. Nie byłyśmy w żadnej mafii. A teraz ktoś, wiedząc, że Iza jest znaną osobą, chce zbić na tym kapitał i wrobić ją w przestępstwo - dodała.
Kobieta jest przekonana o niewinności córki. Innego zdania jest prokuratura, która postawiła Izabeli M. zarzuty, za które może zostać skazana nawet na 15 lat więzienia.