Dariusz K.
Tadeusz nie widział do tej pory Dariusza K. i nie chce słyszeć o zadośćuczynieniu od oskarżonego.
Policja przyszła do mnie do domu po 40 minutach od wypadku. Gdy przyjechałem na miejsce, to Dariusza K. już nie było. Może i dobrze, że go nie widziałem, bo się mniej denerwowałem. Bić się z człowiekiem na ulicy nie będę. Nikt z jego rodziny się ze mną nie kontaktował i nie proponował pieniędzy. Ale nawet gdyby się zgłosili, to nie podjąłbym z nimi rozmowy.