Minge zdenerwowana słowami Gortata. Wyżaliła się w sieci
Ewa Minge opublikowała na swoim instagramowym profilu długi wpis dotyczący Marcina Gortata i jego kontrowersyjnych słów o kobietach. Koszykarz stwierdził, że niektórymi z nich gardzi. Minge nie pozostawiła na nim suchej nitki.
Ewa Minge nie ma oporów przed tym, by głośno mówić, co myśli o osobach, które ją zirytują. Sądząc po najnowszym wpisie projektantki, Marcin Gortat zalicza się do tego grona. Koszykarz niedawno udzielił wywiadu, który odbił się echem w mediach. Opowiedział w nim o tym, jak postrzega kobiety, które zarabiają na umieszczaniu postów sponsorowanych w sieci.
- Gardzę kobietami, które uważają, że są kimś, a nie są tymi osobami. Nienawidzę kobiet, które zaczynają dzień od tego, że rano odpalają Instagram i wstawiają pierwszy post, zanim pójdą do ubikacji, gardzę kobietami, których życie opiera się na tym, żeby sprzedać post za 3 tysiące złotych. Nie cierpię takich osób, które sprzedają wszystko ze swojego życia... Nie trawię takich osób, nie trawię osób, które nie mają podstawowych wartości życiowych, sprzedają wszystko ze swojego życia codziennie, wystawiając swoją prywatność w mediach - mówił w podcaście Żurnalisty.
Minge odniosła się właśnie do tych słów, stając w obronie influencerek oraz żony sportowca. W wywiadzie Gortat wspomniał bowiem, że żona na niego zarabia.
"Od kilku dni zbieram się z tym komentarzem. Grzmieć nie lubię, ale wypowiadam się na tematy, które mnie drażnią lub całkiem odwrotnie, które podziwiam. Niezaprzeczalna gwiazda koszykówki udzielił wywiadu. Wpierw wbiło mnie 'teraz moja żona zarabia na mnie'. Myślę, że w głębi byłby pewnie jakiś sens tej wypowiedzi, wiec proszę o rozwiniecie Pana Marcina, bo zabrzmiało niewolniczo, a to krucha kobieta, choć podobno mentorka... Może i my poślemy swoje żony, mężów na zarobek... dla nas. Później było już tylko gorzej" - zaczęła Minge.
"Jak mężczyzna będący z kobietą w relacji partnerskiej może po jej zakończeniu wypowiadać się publicznie na temat jakości związku, niewywołany do tablicy? Robić to w sposób pełen negatywnych emocji i narażać je na... pogardę. Taki był cel, a choć nie padły żadne nazwiska, to większość związków Pana Marcina miała charakter publiczny (...). Żadna z tych kobiet nie dała powodu do takiego zachowania, nie obsmarowała tych ponad dwóch metrów boskości na swoich social mediach, nie poleciała do prasy, że ją mdli po rozstaniu od wspinania się na wyżyny oczekiwań i roszczeń oraz... ego" - kontynuowała.
Minge dodała, że skoro kobietom, które skrytykował Gortat, płacono po kilka tysięcy zł za post, to musiały mieć w sieci spore zasięgi i siłę przekazu. Były influencerkami, a to według Minge zawód jak każdy inny.
"Inna Pana kobieta dla tych trzech tysięcy musiałaby każdego dnia wstać świtem do pracy i wrócić zmęczona wieczorem. Tylko czy taka kobieta miałaby szanse u tak Dużego Człowieka?" - zakończyła swój wywód projektantka.
Gortat kilka dni po kontrowersyjnym wywiadzie tłumaczył się ze słów, które mogły urazić nie tylko jego byłe partnerki. Jednak nie przeprosił. - Mam prawo powiedzieć, że gardzę takimi fejkowymi osobami. Ok, brutalne słowo, ale w moim słowniku aż tak brutalne nie jest - mówił w "Domówce u Dowborów".
Trwa ładowanie wpisu: instagram