Mocny wpis Krystiana Wieczorka. "Uczmy się od młodszych nazywać patologię patologią"
"Jak to dobrze, że zmieniło się pokolenie, które przemoc nazywa przemocą, a nie procesem tworzenia czy transgresją twórczą", pisze Krystian Wieczorek. Aktor dołączył do dyskusji o nadużyciach w szkołach teatralnych.
Obszerny wpis Anny Paligi, w którym napisała o nadużyciach w Szkole Filmowej w Łodzi, wywołał prawdziwą lawinę. Choć wyznania aktorki były wstrząsające, nie były szokujące dla jej koleżanek i kolegów z branży. W sieci zaczęło pojawiać się coraz więcej opisów sytuacji, w których aktorki i aktorzy dzielą się przykrymi, a nawet traumatycznymi wspomnieniami ze studenckich czasów.
O podobnych praktykach w warszawskiej szkole teatralnej pisała m.in. Maria Dębska. O tym, że taka sytuacja miała miejsce także w krakowskiej, pisał Dawid Ogrodnik. Podkreślał, że także młodzi aktorzy stawali się ofiarami przemocy, zarówno ze strony swoich wykładowców, jak i starszych roczników. Głos zabrała także Tamara Arciuch, która wyjawiła, że i ona mierzyła się z podobnymi przeżyciami na uczelni.
Dopuszczenie do takiej sytuacji i przyzwolenie krytykował dosadnie Maciej Stuhr. Bartosz Bielenia z kolei przyznał, że to on przyczyniał się do krzywd młodszych kolegów z uczelni, nie widząc w "fuksówce" niczego złego. Dyskusja zatacza coraz szersze kręgi i coraz więcej artystów zbiera się na odwagę, by powiedzieć, czego doświadczali. Mówią także jasno: trzeba powiedzieć "dość" takim praktykom, a wyrządzania krzywdy nie pudrować twórczym wyzwalaniem.
Do dyskusji dołączył także Krystian Wieczorek. Przyznał, że sam nie doświadczył traumatycznych przeżyć, ale podkreśla, że na problem należy spojrzeć szerzej i głębiej. Zaznacza, że wykorzystywanie władzy i przemoc fizyczna czy psychiczna nie jest tylko domeną szkół teatralnych, bynajmniej też się na nich nie zaczyna, a znacznie wcześniej.
"Jak to dobrze, że zmieniło się pokolenie, które przemoc nazywa przemocą, a nie procesem tworzenia czy transgresją twórczą. Moje pokolenie wychowane na zasadach PRL-u, traktujące każdego nauczyciela z namaszczeniem wręcz jak wyrocznię miało/ma pewną ułomność w nazywaniu rzeczy przemocowych po imieniu. Nauczyciel w mojej podstawówce rzucał w dzieci pękiem kluczy, drugi tak ciągnął za włosy, że zostawały mu w rękach (został potem dyrektorem), trzeci lał dzieci wielką drewnianą linijką etc. Więc późniejsze upokorzenia i przemoc traktowaliśmy jak normę, chorą normę. W mojej szkole teatralnej na szczęście nie doświadczyłem podobnych zdarzeń jak w Filmówce, poza może prymitywną tradycją tzw. fuksówki (o tym innym razem). Zatem uczmy się od młodszych nazywać patologię patologią. "Nazywaj rzeczy po imieniu a zmienią się w okamgnieniu" – napisał Wieczorek w poście.
Trwa ładowanie wpisu: instagram