Monika Richardson ostro o Euro 2020. To się nie spodoba fanom sportu
Monika Richardson zdaje się zupełnie nie fascynować trwającymi właśnie mistrzostwami Europy w piłce nożnej. Dała temu wyraz w swoim najnowszym wpisie na Instagramie.
O Monice Richardson zrobiło się głośno pod koniec marca, gdy w mediach pojawiły się zdjęcia Zbigniewa Zamachowskiego z synem, który pomagał ojcu przy wyprowadzce od żony. To tylko potwierdziło ostatnie plotki o kryzysie w związku Zamachowskich. Chwilę później aktor wydał oświadczenie, w którym oznajmił, że nie zamierza komentować szczegółów swojego życia prywatnego. Jednak jego była partnerka przyjęła inną postawę. Najpierw publikowała wpisy na Instagramie, a później zaczęła udzielać wywiadów.
Jak wiadomo od końca maja, Richardson jest już w nowym związku. Jej nowym partnerem jest Konrad Wojterkowski, przedsiębiorca, właściciel Grupy #BeReady, producent filmowy, filantrop. Jednak prezenterka rzadko wrzuca na Instagramie zdjęcia z mężczyzną – póki co wykorzystuje swój profil jako miejsce do pokazywania, czym akurat się zajmuje lub do wyrażania swoich opinii na różne tematy.
Zobacz: Richardson apeluje: "Planeta jest tylko jedna i wszyscy musimy wziąć za nią odpowiedzialność"
W swoim najnowszym wpisie już na wstępie odniosła się do najważniejszego obecnie wydarzenia w świecie sportu. Jednak Richardson ma zgoła odmienną postawę od większości kibiców w naszym kraju. "Przepraszam wszystkich graczy oraz kibiców: mam w dupie piłkę nożną" – napisała. Była partnerka Zamachowskiego poruszyła zgoła odmienny, dla niej zdecydowanie bardziej istotny temat. "Dzisiaj będzie coś o hybrydowych i 'on-linowych' eventach, które od ponad roku są moją codziennością. Otóż są one bez sensu. Męczą się naprawdę wszyscy: organizatorzy, goście i uczestnicy. Efekt jest bardzo nudny, bo dwuwymiarowy, choćby moderatorzy, tacy jak ja, stawali na rzęsach" – czytamy.
Richardson stwierdza dalej, że zawsze jest do bólu przygotowana merytorycznie. Zakłada nawet ostatnio bluzkę z większym dekoltem, ale "po sześciu godzinach konferencji naprawdę już niczego nie da się słuchać, ani oglądać kolejnej prezentacji". Kobieta cieszy się, że ostatnio pojawiają się w pandemicznych studiach jacyś realni goście, bo przynajmniej ma komu uścisnąć dłoń. "Nie wiem, jak długo to potrwa, nie wiem, czy kiedykolwiek osiągniemy tę narodową odporność, o której dużo jest w mediach" – wyznała.
Trwa ładowanie wpisu: instagram
Swój post zakończyła swoistą prośbą: "Wiem, że 'I’m done with Zoom', jak powiedział wczoraj Jan Krzysztof Bielecki, cytując jakiegoś amerykańskiego guru. Przytulanie, wróć!".