Natalia Kukulska i Kayah nagrały utwór kipiący od emocji. "To wyraz naszej siły i solidarności"
- Niesiemy naszą treść, trzymając się za ręce. Dajemy świadectwo, że można się wspierać, uczyć od siebie, działać razem. Nie musimy się ścigać, ani ze sobą, ani resztą świata – mówią Natalia Kukulska i Kayah, opowiadając o swoim duecie i wyjątkowym utworze "Pod powieką".
Urszula Korąkiewicz: Zacznijmy od początku. Nawiązując do tytułu płyty Natalii, poruszacie we wspólnym utworze bardzo czułe struny. Jakie emocje towarzyszyły wam, kiedy go tworzyłyście?
Natalia Kukulska: Wymarzyłam sobie Kayah do tego projektu, bo muzyka Chopina jest bardzo emocjonalna. A taka też jest Kasia. Obawiałam się tylko, jak zareaguje, kiedy prosiłam ją początkowo o napisanie tekstu. Bo pomysł, żeby stworzyć słowa do tematów fortepianowych Fryderyka Chopina, był cóż, nieoczywisty. Do tego myślałam o niej w kontekście Preludium e-moll, najbardziej wymagającej i właśnie emocjonalnej kompozycji. Zaproponowałam jej jednak kilka utworów i bardzo się ucieszyłam, że… wybrała ten sam, o którym myślałam. Aranżacja Pawła Tomaszewskiego zresztą była porywająca. Wiedziałam, że będzie to mocne.
Kayah: Byłam tym zaproszeniem bardzo mile połechtana, ale kiedy przysiadłam do pracy, temat trochę mnie przerósł. Czułam się w obowiązku, by zachować najwyższy poziom. Tym bardziej, że wzięcie na warsztat Chopina wymaga dużej odwagi. Nie wiem, czy mnie, tak jak Natalię, byłoby na nią stać. Ponadto sam utwór jest bardzo wymagający, musiałam się nagimnastykować, żeby stworzyć odpowiednią liryczną konstrukcję. Był nawet moment, że powiedziałam Natce, że chyba nie dam rady. Ale nie chciała słuchać moich tłumaczeń!
I namówiła nie tylko do napisania tekstu, ale i wspólnego wykonania.
Natalia: Tak, bo od samego początku ten utwór był naznaczony wrażliwością Kasi i słyszałam ją w nim w wyobraźni. Reedycja albumu, która miała na celu dać tej płycie drugie życie, umożliwiła mi stworzenie tego duetu. Faktycznie, wiele osób mówi mi, że "Czułe struny" to bardzo odważny projekt. Ale gdybym nie obstawiła się całą artylerią wspaniałych artystów, bym się na niego nie porwała. Dzięki nim miałam poczucie bezpieczeństwa, ale również wielką inspirację, a utwory zaistniały w innej, symfonicznej i lirycznej przestrzeni.
Kayah: Ja z kolei będę się upierać, że solowe wykonanie Natalii było idealne. Jestem niezwykle wdzięczna Natce za zaproszenie do duetu, ale miałam naprawdę spore obawy, czy podołam też wokalnie. To naprawdę nie jest łatwy utwór. Ale dzięki temu naszemu połączeniu, mogę dopisać do mojej historii i wyjątkowy utwór, i piękny teledysk w reżyserii Olgi Czyżykiewicz.
Natalia: Nie miałam wątpliwości, że dotkniemy razem czegoś głębokiego. Za to z kolei ja jestem wdzięczna. Bo kiedy Kayah się za coś zabiera, dotyka dna swojej duszy.
Kayah: Tym bardziej, że ten utwór to naprawdę bardzo osobiste wyznanie.
Posłuchaj: Natalia Kukulska & Kayah - Pod powieką [Preludium e-moll]
Stąd brały się te wątpliwości? Chodziło o emocjonalny ciężar towarzyszący tekstowi?
Kayah: Przyznam, że kiedy pisałam tekst, jeden fragment "rzucił mną o ścianę". Chodzi o "niech się cały świat śmieje w twarz…". Czułam, że dokonałam jakiegoś rodzaju autoterapii. Jednak cały tragizm tej historii dotknął mnie dopiero podczas kręcenia teledysku. Zupełnie rozsypałam się przy pierwszym podejściu. Zaśpiewałam i tak się rozpłakałam, że trzeba było mi poprawiać makijaż. Wiedziałam już, jak utożsamiają się z tym tekstem inne kobiety, ale uświadomiłam sobie, jak bardzo sama utożsamiam się z tym przekazem.
Natalia: Teledysk odkrył jeszcze drugie dno tego tekstu. I uwypuklił uniwersalność przekazu. Każda z kobiet może go interpretować, odnosząc się do swoich przeżyć. I niezwykle złożyło się, że wybrzmiał w momencie, kiedy tak istotna i potrzebna jest dyskusja o sytuacji kobiet w kraju, gdy walczymy o nasze prawa, o wolność wyboru. Zarówno utwór, jak i teledysk powstały dużo wcześniej, a i tak zbiegło się to w jednym momencie. Nie planowałyśmy tego, ale stworzył się dodatkowo bardzo ważny przekaz. Nie wierzę w przypadki.
Zwłaszcza, że u ciebie Kasiu na Instagramie pojawił się kadr z finału teledysku, opatrzony właśnie opisem "ani jednej więcej".
Kayah: Tak, ten przekaz wybrzmiał bardzo mocno. Oczywiście, żadna z nas tego wcześniej nie planowała. Ale obserwujemy, co dzieje się w kraju. Kiedy wydarzyło się to, co się wydarzyło i pojawił się ruch "ani jednej więcej", byłam zdruzgotana. I kiedy zobaczyłam roboczą wersję klipu, nie miałam wątpliwości, co do zamieszczenia tego kadru właśnie z hasztagiem #anijednejwięcej. Ja też nie wierzę w przypadki. "Pod powieką" to wyraz naszej kobiecej intuicji, siły, solidarności, siostrzeństwa.
Trwa ładowanie wpisu: instagram
Przypadku nie ma, jest za to głos w ważkiej społecznie sprawie.
Kayah: A jednak wolałybyśmy nie być zmuszone go zabierać. Żebyśmy nie miały do tego powodów.
Natalia: Kwestia zabierania głosu przez artystów jest dla wielu dyskusyjna. Kiedy zabieramy, karci się nas, że "nie od tego jesteśmy", a kiedy milczymy, zaczyna się dopytywanie "no gdzie oni są?". Nie podoba mi się też moralne wywyższanie, narzucanie nam, jak powinniśmy reagować i się wypowiadać. Niech każdy kieruje się swoim sumieniem, wypowiada zgodnie ze swoją naturą. My oprócz tego, że jesteśmy wokalistkami, jesteśmy matkami, obywatelkami, mamy swoje poglądy. Tutaj zadziałałyśmy intuicyjnie, ale płynie nawet podprogowo pewien przekaz. To wspaniałe, gdy muzyka może posłużyć do zwrócenia uwagi na pewne wartości.
Obserwując wasz duet, trudno się oprzeć wrażeniu, że wasza kobiecość manifestuje się w dojrzałej, świadomej wypowiedzi. A wy jak sądzicie, co przez was przemawia?
Natalia: Najbardziej cenię w naszym duecie, że w żaden sposób i na żadnym polu ze sobą nie rywalizujemy. Ponad wszystkim jest treść, którą chcemy przekazać. A jeśli chodzi o dojrzałość, mam wrażenie, że u Kasi zamanifestowała się bardzo wcześnie. Bo jak inaczej zrobiłaby tak głęboką, wyjątkową debiutancką płytę? Zawsze ją podziwiałam. A moja droga była zupełnie inna. Dziś mam wrażenie, że długo nie wiedziałam, kim jestem i czego chcę. Niosły mnie ambicje, ale mierzyłam się z obciążeniami z przeszłości, z dorobkiem rodziców, moim dziecięcym śpiewaniem. Ciągle poszukiwałam. A u Kasi widziałam dużą świadomość i pewność wyborów artystycznych. Dziś jeszcze bardziej rozkwita. I to piękne, że nasza historia pokazuje, że nie ma czegoś takiego, jak starzenie się artystycznie. Jest za to piękna dojrzałość.
Kayah: I to, że obie niesiemy tę treść, trzymając się za ręce – to jest właśnie ta dojrzałość. Nie musimy się ścigać, ani ze sobą, ani resztą świata. Dajemy świadectwo, że można się wspierać, uczyć od siebie, działać razem. Ja z każdego duetu wychodzę silniejsza. Takie współprace bardzo zbliżają. Sądzę, że teraz kocham Natalię jeszcze bardziej, niż wcześniej. Nawiązało się między nami siostrzeństwo, więź, której nie umiem nazwać, ale czuję, że to więź na całe życie.
Trwa ładowanie wpisu: instagram
"Pod powieką" pokazuje tę waszą bliskość. Myślę, że taki utwór mogły stworzyć osoby, które łączy głęboka przyjaźń.
Kayah: Tu u podstaw był wzajemny, ogromny szacunek. Ale równie ważne było dla mnie zaufanie. Tak osobisty tekst mogłam oddać tylko komuś, komu absolutnie ufam. A Natalię darzę zaufaniem ogromnym. I cudownym uczuciem było, że nie miałam żadnego problemu z tym, by grzebała w moich emocjach. A przecież kiedy redagowałyśmy ten tekst, przyłożyła do niego swoją rękę.
Natalia: Och, ale to już naprawdę były tylko szlify, kosmetyczne zmiany.
Kayah: Ale doskonale mnie zrozumiałaś. Bo we wspomnianym fragmencie, "niech się cały świat śmieje w twarz, jej uśmiech ma, skoro twarz i tak straciłam" ostatni fragment jest przecież twój. Dobrze wiedziałaś, co w tym momencie powiedzieć.
Natalia: Faktycznie, czułam tę historię całą sobą. Bo dla mnie ta piosenka, mimo iż osadzona w damsko-męskim kontekście, opowiada przede wszystkim o poczuciu braku własnej wartości. Uderzyło mnie to, że taki tekst napisała tak spełniona i podziwiana artystka jak Kayah. Ale przecież każdemu z nas, niezależnie od tego, co posiada i jaki ma status w życiu, zdarzają się chwile zwątpienia, samotności i braku pewności. I nie ma człowieka, który byłby na szczycie, a choć raz nie mierzyłby się z uczuciem, że jest nic niewarty. "Codziennością jestem ja, samotnością jestem ja". Chodzi o to zajrzenie w głąb siebie, właśnie wtedy, kiedy czujemy się goli, odarci ze wszystkiego. To trudne. Śpiewamy o refleksjach, które rzadko pojawiają się w piosenkach. Być może muzyka Chopina dała do tego pretekst.
Zobacz wideo: Natalia Kukulska o współpracy z tatą: "Chciałam, żeby mi się nie wtrącał"
A czy podczas tej współpracy dowiedziałyście się czegoś nowego o sobie nawzajem, poznałyście się jeszcze lepiej?
Natalia: Ta współpraca nas jeszcze zbliżyła. Dopełniła i pogłębiła naszą znajomość. Cenię sobie, że odkąd się znamy, a znamy od lat 90., byłyśmy blisko. Każde otarcie się w garderobie podczas spotkań koncertowych powodowało, że potrafiłyśmy zatrzymać się, porozmawiać, pożartować. A poczucie humoru to jak papierek lakmusowy znajomości. Zawsze też umiałyśmy powiedzieć sobie dobre słowo. A to, co mnie nadal zaskakuje, to niezwykła pokora i skromność Kasi. Bo jak można wydawać takie fantastyczne płyty i być tak krytycznym wobec siebie?
Kayah: Faktycznie im jestem starsza, tym mam coraz mniej pewności, że podołam jakiemuś wyzwaniu. W młodości jest coś bezczelnego. Jest przekonana, że ma słuszność, że jest nieomylna, niepowstrzymana. I jak sięgam pamięcią, to właśnie taka byłam. Podczas realizacji płyty "Kamień", od samego początku byłam pewna, jak ma wyglądać i brzmieć, nikt nie mógł mi się w to mieszać. A teraz bardzo lubię pytać innych o zdanie. Z wiekiem trochę straciłam dystans, potrzebuję spojrzenia z zewnątrz. A czego się dowiedziałam o Natalce? Zawsze widziałam ją jako przebojową istotę, niezwykle muzykalną, fantastycznie radzącą sobie na scenie. A teraz jeszcze lepiej poznałam ją jako kobietę. Jest bardzo zmysłową kobietą, a do tego świetną mamą. Łączy karierę z domem tak, że mogłabym się od niej uczyć. Cieszę się, że mogłam poznać tę jej niezwykłą stronę.
Premiera waszego klipu zbiegła się w czasie także z innymi ważnymi dla was momentami. Urodzinami Kasi i okrągłym jubileuszem artystycznym, który świętuje Natalia. Patrząc wstecz, czujecie się artystkami spełnionymi?
Kayah: Wydaje mi się, że żadna z nas nie chce pełnego spełnienia. Bo oznaczałoby jakąś pustkę artystyczną, stagnację. Prawdziwy artysta ciągle poszukuje nowych środków wyrazu i nie zadowala się tym, co ma. Za mną już kolejne artystyczne spotkanie, tym razem z wybitnym pianistą i kompozytorem Michałem Kmieciakiem i młodziutkim artystą o aksamitnym głosie - Arkiem Kłusowskim. W takim trio powstał właśnie nowy, również bardzo emocjonalny zimowy singiel "Niech zimy nie będzie". Niby można odcinać kupony od tego, co się zrobiło kiedyś, ale ja to widzę jako artystyczną śmierć. Myślę, że obie chciałybyśmy móc sprawdzać się jeszcze na wielu nowych płaszczyznach.
Natalia: Ja z kolei myślę, że to doświadczenie, które zbierałyśmy przez lata, jest dla nas największym darem. Na mojej ścieżce były oczywiście porażki. A czasami sukcesy komercyjne nie cieszyły mnie tak, jak mniej doceniane projekty artystyczne. Ale wszystko to było mi potrzebne. Żeby zbierać się w garść, otwierać horyzonty, stawiać sobie nowe wyzwania. Rzeczywiście ten rok jest dla mnie jubileuszowy i dużo się dzieje. Minęło 25 lat od premiery płyty "Światło", ale nie chciałam robić podsumowania w stylu "the best of". Wydałam za to epkę "Jednogłośna" i reedycję "Czułych strun". I to jeszcze nie koniec planów na ten i przyszły rok. A już w styczniu wyczekiwane i przekładane przez pandemię koncerty "Czułych strun" w Krakowie, Wrocławiu i Szczecinie. Zatem mam nadzieję, że "the best" jeszcze przede mną. Na spełnienie muszę jeszcze trochę poczekać.
"Pod powieką", singiel w duecie Kayah i Natalii Kukulskiej, ukazał się 5 listopada i pochodzi z reedycji albumu "Czułe struny", wzbogaconego o duety właśnie. Oprócz Kayah na płycie usłyszycie m.in. Matta Duska czy Jakuba Józefa Orlińskiego. Płyta ukazała się 26 listopada.