Wszystkie drogi prowadzą na scenę
Wkrótce, dowiedziawszy się, że mąż jego siostry trafił do obozu, wrócił do Radomia, aby pomóc osamotnionej kobiecie. Niedługo potem sam się ożenił. W 1945 r., niecałe dwa lata po ślubie, na świat przyszła ich pierwsza córka. Kłosiński długo próbował odnaleźć się w nowej sytuacji. Rozwoził węgiel, dorabiał w składnicy złomu. Niebawem jednak los przyszłego aktora miał się odmienić, kiedy odżyły jego marzenia o teatrze.
- W tramwaju przeczytałem, że prowadzone są dodatkowe egzaminy do szkoły aktorskiej. Pomyślałem, że pójdę, spróbuję. Nauczyłem się wierszy Staffa. Do dziś nie wiem, czy bym zdał, gdyby nie Jacek Woszczerowicz. Kazał mi zagrać wariata, który nagle ma atak szału. Myślę, że dzięki temu zostałem przyjęty. Szkołę skończyłem w 1948 roku. Zdałem egzamin, ale dyplomu nie odebrałem do dziś - mówił w wywiadzie dla gazety.