Nikt nie potrafił wymówić jego nazwiska. Benedict Cumberbatch zrobił z tego atut
Zdolny dzieciak
Talentem aktorskim zachwycał już w szkole, a oczarowani nauczyciele wróżyli mu świetlaną przyszłość. Mieli rację; dziś Benedict Cumberbatch (19 lipca obchodzący 42. urodziny) jest jednym z najpopularniejszych na świecie brytyjskich aktorów.
Dzieciństwo miał wyjątkowo udane – dorastał w Londynie, w kochającej i szczęśliwej rodzinie. Rodzice zadbali o to, by odebrał jak najlepsze wykształcenie, a ponieważ sami byli aktorami, gorąco wspierali syna, gdy oznajmił, że chciałby pójść w ich ślady. Występować zaczął już w szkole podstawowej (szczególnie upodobał sobie sztuki Szekspira); jego nauczyciele wspominali później, że nigdy jeszcze nie spotkali wśród swoich uczniów równie zdolnego i utalentowanego chłopca. Po ukończeniu London Academy of Music and Dramatic Art, Cumberbatch trafił na sceny londyńskich teatrów i tam zaczął odnosić pierwsze zawodowe sukcesy.
Problematyczne nazwisko
Młodemu Cumberbatchowi marzyło się podbicie wielkiego ekranu, ale początkowo reżyserzy nie byli nim zainteresowani. Jego rodzice twierdzili, że to wszystko przez nietypowe nazwisko – i powtarzali, że jeśli chce osiągnąć sukces, musi koniecznie przybrać artystyczny pseudonim (sami zastosowali się do tej rady; matka występowała pod swoim panieńskim nazwiskiem, Ventham, ojciec przedstawiał się zaś jako Timothy Carlton).
– "Cumberbatch" brzmi jak pierdnięcie w wannie, nie? Nawet ja nie jestem w stanie wypowiedzieć go w poniedziałkowy poranek – żartował sobie aktor i dodawał: – Mój pierwszy agent odradzał mi występowanie pod prawdziwym nazwiskiem. Wreszcie, po sześciu bezproduktywnych miesiącach, zmieniłem agenta. Ten nowy powiedział: „Dlaczego nie miałbyś używać swojego nazwiska? Ono naprawdę przyciąga uwagę!”.
Skromny amant
Agent bez wątpienia wiedział, co mówi, choć na swój sukces Cumberbatch pracował kilka ładnych lat. Dziś już nie wstydzi się swojego nazwiska – chociaż był mocno zdziwiony, gdy usłyszał, że grupa jego fanek dumnie zwie się „Cumberbitches”.
– Ostatnio zostałem też czasownikiem, usłyszałem, że "scumberbatchowałem publiczność". Kto wie, może za jakiś czas stanę się jakimś przekleństwem? To strasznie zabawne i trochę mi pochlebia – śmiał się w jednym z wywiadów.
Jest również mocno zdziwiony zainteresowaniem, jakie budzi wśród kobiet, ponieważ sam nigdy nie uważał się za amanta. Ale, naturalnie, nie narzeka.
– Czy odpowiada mi to, że ludzie uznają mnie za atrakcyjnego faceta? Chyba na całym świecie nie ma nikogo, komu by to nie odpowiadało – kwitował.
Zakochany w swojej pracy
Po pierwszym sezonie "Sherlocka" (2010) Cumberbatch stał się gwiazdą; wystąpił u Spielberga w "Czasie wojny", był smokiem Smaugiem w "Hobbicie", pojawił się w „Piątej władzy”, "W ciemność: Star Trek", "Grze tajemnic" i "Doktorze Strange'u". – Każda rola jest inna, i to mi się właśnie w mojej pracy podoba, ciągle uczę się czegoś nowego, zdobywam doświadczenie – mówił.
I chociaż stał się aktorem pożądanym w Fabryce Snów , zapewnia, że nie przestanie grać w brytyjskich produkcjach. – Zawsze będę kręcił „Sherlocka”, to coś, z czego nie potrafiłbym zrezygnować – obiecywał.
Niedawno swoją premierę miały trzy kolejne odcinki hitowego serialu; Cumberbatch zagrał też w bardzo dobrze przyjętym "Patricku Melrose". Grafik na najbliższe miesiące ma zajęty – wystąpi między innymi w filmie "Brexit", "Let It Fall Back" oraz "Gypsy Boy", użyczy też głosu Shere Khanowi w "Mowgli: Chłopiec z dżungli".