Od razu dali czadu. Wszyscy usłyszeli: "A ty wyłącz TVP"
Trzydzieści lat po wydaniu kultowej płyty "King" T.Love powrócił w składzie z tamtego albumu. Zły los sprawił, że trasa koncertowa promująca nową płytę "Hau! Hau!" musiała zostać przełożona o kilka miesięcy. Występ we wrocławskim Centrum Koncertowym A2 nie pozostawił widzom żadnych wątpliwości. Warto było czekać.
Trasa koncertowa T.Love 2022 miała się rozpocząć 6 maja koncertem we Wrocławiu. Kilka dni wcześniej doszło jednak do groźnego incydentu. Tuż przed występem zespołu na 28. Gali Fryderyków Muniek Staszczyk napisał na Facebooku: "Kochani! Bardzo na przykro, ale niestety nie możemy wystąpić, ponieważ Sidney Polak uległ wypadkowi podczas próby. Trzymajcie kciuki za jego zdrowie".
Przypominamy o tym wydarzeniu nie przypadkiem. T.Love miał bowiem występować w historycznym składzie, który nagrał jeden z najlepszych, bez najmniejszego wątpienia, albumów w historii polskiego rocka. Tak więc skład zespołu musiał przedstawiać się dokładnie (prawie dokładnie) tak, jak przed 40 laty, gdy powstała płyta "King": Muniek Staszczyk (śpiew), Jan Benedek (gitara), Jacek Perkowski (gitara), Paweł Nazimek (gitara basowa) oraz Sidney Polak (perkusja).
W końcu jesienią T.Love rozpoczął przełożoną o kilka miesięcy trasę koncertową, na którą, jak się okazało, czekało wielu fanów. W trudnej sytuacji znaleźli się mieszkańcy Warszawy, którzy teraz nie kupią już biletu na koncert w stolicy. Występ w Klubie Stodoła (19 listopada) został bowiem wyprzedany. W tym miesiącu warszawiakom pozostaje więc możliwość obejrzenia koncertu T.Love w Krakowie (23 listopada) albo w Toruniu (25 listopada).
Chłopaki z T.Love grają więc rocka w całej Polsce i w ten sposób, dla nich na pewno najlepszy z możliwych, świętują 40-lecie aktywności scenicznej. Warto jednak wspomnieć, że 3-4 lata temu wydawało się, że grupa, która została założona przez uczniów IV LO w Częstochowie, najsłynniejszego chyba, dzięki wiadomej piosence, liceum w Polsce, zakończy swoją działalność.
"Pamiętam, że jak schodziłem ze sceny w Stodole, ostatni koncert był w grudniu 2017 roku, myślałem, że to było nasze pożegnanie" – powiedział w wywiadzie dla "Teraz Rock" Muniek Staszczyk. Co gorsza, w lipcu 2019 roku lider T.Love doznał w Londynie wylewu krwotocznego, co na długie miesiące wyeliminowało go z aktywnego tworzenia muzyki. W tym jednak trudnym okresie zrodził się pomysł reaktywowania zespołu w klasycznym składzie.
"Jak w 1989 roku wyjechałem do Anglii, to też mi się wydawało, że to już koniec. A potem był nowy początek" – wspomina Staszczyk. Podobnie było i tym razem. "Już w szpitalu przyszło mi do głowy, że wiele starych zespołów bierze młodych, bo to lepiej wygląda i mniej im można zapłacić. A band to band. (…) Z żoną o tym pogadałem i ona mówi: 'Po co jakieś eksperymenty, znasz ich na wylot, wszystkie wady, zalety, a oni znają twoje'. To był mocny głos".
Wrocławski koncert zespołu T.Love, który odbył się w narodowe Święto Niepodległości, rozpoczął się od mocnego uderzenia. Na pierwszy ogień poszedł bowiem singlowy utwór z nowego albumu zatytułowany "Deszcz" (zagrany dopiero po raz drugi na żywo). Jego refren od razu porwał widownię i pobudził do wspólnego śpiewania z artystą. "A ty wyłącz TVP i wyłącz TVZEN, czekam na twój sygnał jak na świeży tlen. A ty wyłącz TVX i wyłącz TVP, czekam na twój sygnał jak na świeży tlen". Tego dnia publiczność w hali A2 z wielką przyjemnością nie spędziła wieczoru przed telewizorem.
T.Love - Deszcz
Teledysk do utworu "Deszcz" pojawił się w internecie przed kilkoma dniami. Muniek Staszczyk tak go zapowiedział: "Myślę, że to kawałek mega aktualny. Dotyczy manipulacji medialnej, która w dobie wojny realnej, informacyjnej i szczepionkowej jest wręcz monstrualną i zabójczą jak najgorszy wirus. Teledysk jest w klimacie lekkiego dystansu, pełny poczucia humoru, ale i fajnej, delikatnej łobuzerki".
Pewnym zaskoczeniem był fakt, że ze wspominanej płyty "King" we Wrocławiu zespół zagrał tylko dwa utwory (tytułowy oraz "Dzikość serca"). Za to z najnowszej widzowie usłyszeli aż pięć: oczywiście "Pochodnię", która zdążyła stać się już dużym przebojem (podczas tej piosenki na scenie pojawił się gość specjalny wieczoru, czyli Kasia Lins), a także "Hau! Hau!", "Ponurą żniwiarkę", "Trzy czwarte" i wspominany już "Deszcz".
Wypełnione po brzegi Centrum Koncertowe A2 przez blisko dwie godziny pulsowało pozytywną energią. Trudno było zauważyć osobę, która bez większych emocji przyglądałaby się występowi T.Love. Na koncertach w dużych arenach często można odnieść wrażenie, że wiele osób znalazło się tam z niejasnych powodów. Zastygli i nieobecni obserwują muzyczne wydarzenie z dystansem. Jakby pojawili się tylko dlatego, że do ich miasta przyjechała jakaś gwiazda. Na wrocławskim koncercie widzów z przypadku nie było. Każdy - czy to na scenie, czy na płycie, młodszy czy starszy - dawał z siebie wszystko.
W najnowszym odcinku podcastu "Clickbait" opowiadamy o skandalicznych wczasach w pensjonacie "Biały Lotos", załamujemy ręce nad zdradą Henry’ego Cavilla oraz wspominamy największych mięśniaków kina akcji lat 80. Możesz nas słuchać na Spotify, w Google Podcasts, Open FM oraz aplikacji Podcasty na iPhonach i iPadach.