Olbrychski starał się ukryć emocje. Załamywał mu się jednak głos i drżały ręce
Przed bazyliką archikatedralną w Łodzi, w której odbyła się msza pogrzebowa Krzysztofa Krawczyka, tłumy, a w środku garstka najbliższych osób. Wśród nich Daniel Olbrychski, który odczytał "Pierwszy List do Koryntian. Hymn Miłości". Aktor trzymał emocje na wodzy, choć było widać, że wiele go to kosztuje.
Pogrzeb Krzysztofa Krawczyka rozpoczął się w sobotę, 10 kwietnia o godzinie 12:00 w bazylice archikatedralnej św. Stanisława Kostki w Łodzi. Wokalistę pożegnali rodzina, przyjaciele i gwiazdy polskiego show-biznesu, a wśród nich: Norbi, Robert Janowski, Marian Lichtman oraz Daniel Olbrychski.
Zgodnie z wcześniejszymi zapowiedziami, aktor w pierwszym czytaniu odczytał Pierwszy List św. Pawła Apostoła do Koryntian - Hymn miłości. Daniel Olbrychski starał się trzymać nerwy na wodzy. Doniośle czytał fragment Biblii i tylko czasem załamywał się głos czy drżały ręce. Widać było, że pogrzeb przyjaciela wiele go kosztuje. Wystąpienie aktora nie było jedynym wzruszającym momentem podczas pożegnania artysty.
Szczególnie poruszające było kazanie biskupa Antoniego Długosza. Wspominał w nim Krzysztofa Krawczyka nie tylko jako wyjątkowego muzyka i uwielbianego przez słuchaczy artystę, ale przede wszystkim jako przyjaciela i dobrego człowieka. Zapewniał też żonę wokalisty, Ewę, że jest przy niej w tym jakże trudnym momencie. W przemówieniu także umiejętnie wplótł cytaty z przebojów Krawczyka, co uczyniło przemówienie jeszcze bardziej wyjątkowym.
- Dzisiaj płaczę razem z Ewą, która zdała egzamin z miłości do męża. Była dla niego całym westchnieniem i za każdym razem to dla niej śpiewał: "Bo jesteś ty, zaczynasz ze mną dzień, bo jesteś wciąż, gdy zaczyna się noc. Ja wszystko mam, cóż więcej mógłbym chcieć, bo jesteś Ty i zawsze tu bądź". Ewuniu, dzisiaj to Twoja droga krzyżowa, ale pamiętaj, że na tej twojej Golgocie, choć z boku - jesteśmy z Tobą - mówił duchowny.
Podczas mszy zaś popłynęły m.in. ukochane pieśni wokalisty, "Abba Ojcze" i "Barka". W momencie wyprowadzenia trumny ze świątyni, rozległy się pożegnalne brawa.
Śmierć Krzysztofa Krawczyka była ogromnym szokiem dla Polaków. Nikt nie spodziewał się, że artysta dzień po powrocie ze szpitala, do którego trafił z powodu koronawirusa, znów wyląduje w placówce. 5 kwietnia gwiazdor zmarł. Każdy bez wyjątku wspominał go jako życzliwego, niezwykle skromnego i ciepłego człowieka.