Katarzyna Glinka
Katarzyna Glinka jest jedną z nielicznych gwiazd, której zmiany w amerykańskim "Playboyu" wyszły na dobre. Artystka rozebrała się dla magazynu w listopadzie 2016 roku. Natomiast przez kilka lat otrzymywała propozycje, które konsekwentnie odrzucała. Co przekonało gwiazdę "Barw szczęścia" do wzięcia udziału w sesji?
- Pierwsze propozycje pojawiły się już siedem, osiem lat temu. Jak widać, długo się opierałam. Zawsze uważałam, że pozowanie do "Playboya" nie jest dla mnie, sądziłam, że się nie nadaję. Nie miałam nic przeciwko temu, że moje koleżanki pozują, bo uważam, że są to piękne i bardzo artystyczne zdjęcia. Twierdziłam, że nie potrzebuję aktów i nie potrzebuję dzielić się takimi zdjęciami z resztą świata. Przez lata nie mogłam się na to zdecydować, zawsze rozmawialiśmy bardzo miło (z redakcją "Playboya" - przyp. red.) i za każdym razem przekonywałam naczelnego, żeby zrobić sesję nie do końca pokazującą nagość. Miło się do siebie uśmiechaliśmy, ale nigdy nie było zgody. Kilka miesięcy temu dostałam telefon, że jest możliwość zrobienia artystycznej sesji, z niedopowiedzeniami, pobudzającej zmysły i wyobraźnię. Oczywiście nie zastanawiałam się w ogóle i zrobiliśmy tę sesję. - powiedziała aktorka Wirtualnej Polsce.
Artystka była zadowolona z samej sesji, jednak gdyby miała wpływ na jej ponowny przebieg, zmieniłaby w niej wszystko._ - Pod tym względem zazwyczaj mam milion pomysłów i niestety, jak milion Polaków mam tę cechę, że zazwyczaj jestem niezadowolona z efektów końcowych. Dzisiaj zrobiłabym sesję w zupełnie innym stylu i inaczej bym do tego podeszła._ - zdradziła w rozmowie z nami.