Grażyna Wolszczak
Aktorka zawsze traktowała swoje ciało jako narzędzie pracy i propozycja sesji w "CKM" była dla niej niewątpliwie kusząca. - Nigdy wcześniej ani nigdy potem nie miałam sesji rozbieranej, więc kusiło mnie, żeby zobaczyć jak będzie. Jestem aktorką, a ciało aktora jest jego instrumentem, narzędziem pracy - powiedziała w rozmowie z WP.
Artystka nie miała większego problemu z tym, żeby zapozować nago w magazynie. Dla Grażyny Wolszczak bardziej krępujące są sceny rozbierane w teatrze. - Miałabym większy problem, żeby rozebrać się w teatrze, gdzie kontakt z widzem jest bardziej bezpośredni. Natomiast pozowanie, sesja zdjęciowa to czysta kreacja. Pracuje nad nią sztab ludzi, którzy dbają o to, żeby efekt końcowy był jak najlepszy. No i autoryzacja na końcu jest zawsze moja.
Wolszczak nie wspomina swojej sesji zbyt dobrze. Efekt końcowy znacznie odbiegał od pierwotnych założeń.
- Pierwotny pomysł był inny - ciekawy, tymczasem efekt końcowy był przeraźliwie banalny. Wyszła sesja typowa dla magazynu CKM, a nie o to chodziło. Pomysł nawiązywał do premiery filmu "Wiedźmin", tak więc czarowanie i magia miały być głównym tematem zdjęć. Jedna stylizacja była afrykańska, druga hinduska, było tam naprawdę kilka interesujących ujęć tematu, które miały tworzyć spójną opowieść. Tymczasem redakcja odrzuciła wszystkie pozostałe stylizacje i zostawiła tę współczesną, lateksową, czyli wyszedł straszny banał. Byłam bardzo rozczarowana. - powiedziała Wolszczak w rozmowie z nami.
Artystka twierdzi, że zaspokoiła swoją ciekawość i dzisiaj nie wzięłaby już udziału w takiej sesji. Co sądzicie o zdjęciach gwiazdy serialu "Na Wspólnej"?