Partner Ewy Demarczyk udzielił szczerego wywiadu. Mówi o ostatnich latach jej życia
Zmarła artystka przez ostatnie 20 lat życia unikała zainteresowania mediów i fanów. Wieloletni partner i menadżer Demarczyk Paweł Rynkiewicz przyznał, że jej śmierć była niespodziewana.
Piosenkarka zwana Czarnym Aniołem święciła triumfy w latach 60. i 70. Jej wykonania piosenek "Grande Valse Brillante", "Groszki i róże" czy "Na moście w Avignon" zachwycały i inspirowały innych artystów. Ewa Demarczyk występowała nie tylko w Polsce, ale i na całym świecie na tak prestiżowych scenach jak Carnegie Hall w Nowym Jorku, czy Olympia w Paryżu. Ostatni koncert zagrała w 1999 r. Świadomie postanowiła zejść ze sceny. Wkrótce potem zamknęła swój teatr w wyniku nieprzychylności rządzących.
W wywiadzie dla "Rzeczpospolitej" partner artystki Paweł Rynkiewicz wspomina, jak władze Krakowa drobiazgowo rozliczały finanse teatru. Próbowano wcielić Teatr Ewy Demarczyk do Teatru Ludowego, na co nie zgadzała się piosenkarka.
- Był to żenujący spektakl w wykonaniu radnych z AWS. W relacji telewizyjnej można zobaczyć i wysłuchać, jak bronili teatru radni z UW i SLD udowadniając, że sztuki Ewy Demarczyk nie da się przeliczyć na pieniądze. Pani wiceprezydent bezkarnie podawała fałszywe wiadomości o ogromnym zadłużeniu teatru, podczas gdy w czasie całej działalności nie poniósł on żadnych strat. (...) Nieruchomość została oddana przez miasto w ręce "łowcy pożydowskiego mienia" - powiedział Rynkiewicz.
Oni odeszli w 2020 roku
W ostatnich latach życia artystka oddała się opiece nad schorowanym partnerem. Jej odejście zaskoczyło ukochanego.
- Dopadły mnie poważne problemy ze zdrowiem i Ewa poświęciła cały swój czas i energię na walkę o moje życie i przywrócenie mnie do jako takiej sprawności życiowej. Lekarze nie dawali mi wielkich szans, Ewa walczyła o mnie jak lew. To dzięki niej, możemy dzisiaj rozmawiać, nie przeszedłem w stan wegetatywny, co rokowano. (...) Ewa niespodziewanie, nic tego nie zapowiadało, odeszła z tego świata do wieczności, zostałem sam. Co będzie dalej? Dziś nie potrafię jeszcze odpowiedzieć... - wyznał.
Paweł Rynkiewicz wyjaśnił też, dlaczego artystka unikała mediów. Opisał sytuację, w której gwiazda w bezczelny sposób została podpuszczona przez paparazzich.
- Na celowniku mediów czuliśmy się od lat. Niejednokrotnie mieliśmy wrażenie, że to takie polowanie z nagonką. Ewa wspominała podczas wywiadu z Edwardem Miszczakiem, jak paparazzi obserwowali nasz dom i któregoś poranka kilkanaście minut po moim wyjściu Ewa otrzymała telefon. "Pani Ewo, pan Paweł przyjechał i coś się stało bo leży nieprzytomny przy samochodzie". Kiedy przerażona wybiegła z mieszkania na podwórko dopadła ją grupka paparazzich. Oczywiście mnie ani samochodu nie było - wspomina.
Po tym zdarzeniu Demarczyk podjęła decyzję, aby nie pokazywać się publicznie nawet na pogrzebach znanych przyjaciół. Niektórych zaskoczył jej brak na pożegnaniu Zbyszka Wodeckiego.
- Pojawienie się publiczne Ewy mogłoby spowodować niezręczną sytuację, niezdrową sensację. Nie chciała tego zrobić Zbyszkowi. W skupieniu obejrzała całą ceremonię w telewizji. Później zapaliła znicz na jego grobie i pożegnała się z nim w samotności, bez fleszy - zdradził Rynkiewicz.
Mężczyzna twierdzi też, że Ewa Demarczyk nie wiedziała o powstawaniu jej biografii "Czarny Anioł", a wyznania jej przyjaciółki Teresy Torańskiej zostały zdobyte podstępem.
- Ewa z Teresą Torańską przyjaźniły się od lat. Potrafiły przez telefon rozmawiać całymi godzinami. Teresa miała taki zwyczaj, że sporządzała dla siebie notatki z rozmów. Obie wiedziały, że Teresa nigdy tego bez wiedzy zainteresowanego nie upubliczni. Niestety po jej śmierci spadkobiercy nie zachowali prywatnych notatek w tajemnicy lecz przeciwnie złamali tajemnicę Teresy i upublicznili te zapiski. Tak się nie robi - ocenił.