"Obłąkani sadyści". Paulina Młynarska uderzyła we władzę i księży
Paulina Młynarska jest kolejną znaną osobą, która zabrała głos w sprawie bulwersującej śmierci 30-letniej Izy w szpitalu w Pszczynie. Dziennikarka żałuje, że nie dała rady uczestniczyć w sobotnim marszu dla zmarłej kobiety.
Paulina Młynarska od dłuższego czasu nie pracuje w mediach. Jednak cały czas stara się komentować rzeczywistość w portalach społecznościowych. Na swoim Instagramie wypowiadała się m.in. o sytuacji z uchodźcami. W nowym wpisie przyznała, że czuje potworny smutek, gdy myśli o Izie. Uderzyła także władzę.
"Myślę o niej i o wszystkich innych pojedynczych zniszczonych przez fanatyzm życiach kobiet i dziewczyn. Czuję odrętwienie i potworny smutek. Iza mogłaby być moją córką. Nie mogę przestać myśleć o jej małej córeczce i mężu. O jej rodzicach... wszystkich bliskich, których życie na zawsze będzie już naznaczone tragedią, bo dopuściliśmy w Polsce do władzy obłąkanych sadystów i sadystki" – czytamy.
ZOBACZ TEŻ: Emocje w studiu sięgnęły zenitu. Bosak o śmierci 30-latki z Pszczyny
Młynarska ubolewa nad tym, że nie udało się jej dołączyć do marszu dla Izy, który w sobotę przeszedł m.in. ulicami Warszawy. Z tego powodu postanowiła oddać swoje zasięgi innym kobietom, by napisały swoją historię.
"I tylko o jedno was proszę, zawieście na chwilę osąd! Zwolnijcie się z obowiązku, przymusu, tego nieustannego pilnowania i dyscyplinowania innych kobiet w ich najbardziej osobistych decyzjach. Jakkolwiek ostro to zabrzmi - odczepcie się od nich i... od siebie. Wtedy zobaczycie, że rozwiązanie jest bardzo proste: politycy i księża ręce precz od naszych macic. Tyle" – napisała.
Trwa ładowanie wpisu: instagram
Dziennikarka jest zdania, że tylko radykalne i bezwarunkowe postawienie sprawy przez kobiety może przynieść skutek. "Za każdym razem, kiedy zaczynacie relatywizować i stawiać swoje pseudo umoralniające 'dulskie' warunki innym kobietom, a robicie to notorycznie, wysyłacie sygnał psychopatom u władzy, że mogą robić to co robią. Nie mogą k**wa. Ale zmiana musi wyjść od nas" – argumentuje.