Pomaga bezdomnym w pandemii. Kichali na nią bez maseczek
Aktorka bardzo świadomie podchodzi do tego, co je, jak żyje, co chciałaby osiągnąć. Angażuje się w pomoc słabszym. Nawet gdy oznacza to ryzykowanie swoim życiem.
Iza Miko na co dzień mieszka w Los Angeles. Aktorka w przeciwieństwie do wielu jej znajomych z branży nie myśli tylko o karierze, ale robi wszystko, aby być szczęśliwym człowiekiem, żyjącym w zgodzie ze sobą.
Od 9 lat jest weganką, niedawno przygarnęła psa ze schroniska. Jakiś czas temu apelowała, aby sikać pod prysznicem, aby zaoszczędzić wodę. Nie boi się wygłaszać opinii, które mogą uchodzić za kontrowersyjne.
- Kiedy ludzie ze mnie kpią, nie robi to na mnie wrażenia. Gdy ktoś nie czuje strachu przed opinią innych, przed upadkiem, podejmuje większe ryzyko i ma większą szansę na sukces. W najgorszych wypadku poniosę klęskę i ludzie będą się śmiać. To co? Przynajmniej próbowałam coś zmienić, coś osiągnąć - powiedziała w rozmowie z "Vivą".
Miko o aferze w Hollywood: "Faceci się teraz boją. Padło wielu świetnych filmowców"
Wbrew powszechnemu przekonaniu, że życie gwiazd to nieustające pasmo sukcesów, Iza Miko przyznała, że pierwszy, duży sukces okupiła poważnym załamaniem.
- Depresja dopadła mnie w wieku 19 lat. Zagrałam w "Wygranych marzeniach", po raz pierwszy osiągnęłam ogromny sukces. Mój chłopak, z którym wtedy byłam, nie mógł tego zrozumieć. "Przecież jesteś na plakatach w całej Ameryce, ludzie rozpoznają cię na ulicy, o co ci chodzi?". Próbowałam mu tłumaczyć: "no tak, ale jak ta moja praca pomaga światu?". Byłam załamana, że aktorstwo jest takie puste - wspomina.
Dziś 39-letnia gwiazda filmowa mierzy się z innymi problemami. Chciałaby zostać matką, ale wyniki jej badań nie napawają optymizmem. Włożyła wiele wysiłku, aby mieć szanse na macierzyństwo.
- Żeby mieć dzieci, trzeba mieć odpowiedniego partnera. (...) Nie spotkałam właściwego mężczyzny. (...) Mój wskaźnik rezerwy jajnikowej to 0,2, czyli już niepłodność i czeka mnie wczesna menopauza. Powiedziano mi, że mogę spróbować zamrozić jajeczka. W moim przypadku wymagało to aż sześciu cykli, w których zrobiłam sobie 200 zastrzyków w brzuch. To był bardzo ciężki okres w moim życiu. (...) Osiągnęłam sukces, mam zamrożone 23 jajeczka, które będą czekać na tatusia - dodała.
Trwa ładowanie wpisu: instagram
Miko chciałaby stworzyć pełną rodzinę. Nie wyobraża sobie samotnego macierzyństwa. Tyle że obecnie nie widzi w swoim otoczeniu mężczyzny, który nadawałby się na ojca jej dziecka.
- Mam wreszcie spokój, nie czuję napięcia, że mój następny związek to już musi być ten idealny. Ja nie chcę mieć dziecka, ja chcę być matką. A bycie dobrą matką polega na tym, żeby dać dziecku najlepszy świat, jaki mogę. Na razie nie wyobrażam sobie - z mężczyznami, których poznałam - żebym mogła taki świat mojemu dziecku ofiarować. Ale jestem cierpliwa - zapewnia.
Aktorka w czasie pandemii nie poddała się powszechnej panice. Wręcz przeciwnie, zaczęła działać, aby pomóc potrzebującym. Została wolontariuszką w schronisku dla bezdomnych w Los Angeles. Oznaczało to, że była jeszcze bardziej narażona na zarażenie koronawirusem.
- Na początku nikt nie nosił masek. Bezdomni kichali na mnie, opluwali, mówiąc, kaszleli. Mówiłam: "Słuchajcie, nie możecie tego robić, mamy epidemię, zaraz wszyscy będziemy chorzy". Rozdawaliśmy maseczki, ale wiele osób się buntowało, awanturowało. (...) Kiedy pyskują i odnoszą się do mnie w niegrzeczny sposób, potrafię stawić im opór - zdradziła.
Iza Miko dodała, że jej mama jest nazywana przez bliskich "matką Teresą". Wygląda na to, że aktorka również aspiruje do roli oddanej samarytanki.