Robił niezły hałas. Środowisko pożegna Grzegorza Guzińskiego

Był jednym z najoryginalniejszych wokalistów w Polsce, za sprawą talentu i energii porównywanym do frontmana Rage Against the Machine. Zmarł niespodziewanie 9 stycznia. Jego przyjaciele zamierzają oddać mu hołd za pomocą akcji "Niech muzyka zrobi hałas".

GuzikGrzegorz Guzik Guziński
Źródło zdjęć: © Materiały prasowe
Przemek Gulda

Pomysł jest prosty: akcja ma ona polegać na "publikowaniu dowolnego utworu Guzika na antenie czy w mediach społecznościowych, bez komentarza, bez podania oznaczeń jego profilu czy jakiegokolwiek hasztagu, a z ewentualnym dodaniem hasła: Niech muzyka zrobi hałas". Bo Guzik przez ponad ćwierć wieku robił niezły hałas.

Czas na nowe, głośne granie

Jego historia zaczyna się i jest nierozerwalnie związana z Gdańskiem. Raz, że stąd się wywodził i z tym miastem związany był przez większą część życia, dwa – że tylko tam mogła powstać muzyka, którą tworzył.

Dla polskiej, a zwłaszcza gdańskiej, sceny muzycznej moment, w którym Guzik się na niej pojawił, był specyficzny i bardzo gorący. Urodzony w 1975 r. muzyk wchodził w dorosłość i zaczynał aktywność artystyczną w pierwszych latach po transformacji, kiedy Polska budowała się na wielu płaszczyznach zupełnie na nowo. Podobnie było w muzyce. Dawne gwiazdy schodziły na dalszy plan, a na ich miejsce pojawiały się nowe.

Niektóre – jak np. szeroka fala zespołów punkowych, takich jak Armia czy Dezerter – przed 1989 r. musiały działać w podziemiu i dopiero potem mogły się w pełni zaprezentować większej publiczności. Inne tworzone były przez młodych artystów i artystki, którzy chętnie odchodzili od dawnej dychotomii komunizm-opozycja i wprowadzali na scenę nowe tematy i gatunki muzyczne. Najbardziej symbolicznym i znaczącym przykładem był szczeciński zespół Hey.

Był to czas, kiedy na plan pierwszy wysunęło się rockowe granie, czasem – zważywszy na to, jak było popularne - zadziwiająco ostre. Był to z jednej strony świetny wyraz bardzo dynamicznych czasów, z drugiej – odpowiedź na światowe trendy, które wreszcie mogły swobodnie docierać do Polski, wcześniej ukrytej za żelazną kurtyną. Na zachodniej scenie muzycznej był to czas wielkiej popularności grunge’u i pop punka, a więc gatunków rockowych, gitarowych, głośnych. Nic więc dziwnego, że w Polsce też było wtedy głośno.

Głośne Miasto Gdańsk

Sytuacja w Trójmieście była dość specyficzna – w latach 80. działało tam jedno z najbardziej aktywnych, a zarazem – niezwykle oryginalnych środowisk muzycznych w Polsce. Gdańska Scena Alternatywna, bo tak ochrzczono grupę nowych, alternatywnych zespołów, z takimi formacjami jak Apteka i Bielizna na czele, charakteryzowała się dużą otwartością na to, co działo się na Zachodzie i nie przestrzeganiem żadnych tradycyjnych podziałów gatunkowych.

Legenda głosiła, że w Gdańsku było stosunkowo najłatwiej zdobyć zachodnie płyty – przywozili je z zagranicznych rejsów marynarze. A marynarza miał w rodzinie albo wśród znajomych w Gdańsku w latach 80. praktycznie każdy.

Kiedy w 1989 r. nadeszły nowe czasy, najważniejsze zespoły tamtego środowiska zyskały szerszą popularność, a na lokalnej scenie zrobiło się miejsce dla młodych artystek i artystów. Pojawiło się wtedy sporo nowych zespołów, które w ten czy inny sposób opierały się na tradycji Gdańskiej Sceny Alternatywnej, często rozwijając ją w oryginalny sposób. Inne odcinały się od niej zupełnie i próbowały budować coś zupełnie innego, w oparciu o to, co działo się na Zachodzie.

Guzik
Grzegorz Guziński © Materiały prasowe

Uwodził, ale się nie wdzięczył

I właśnie w tym momencie na scenie pojawia się Guziński. Jest jeszcze nastolatkiem, chodzi do szkoły, pilnie uczy się angielskiego i… okazuje się, że znakomicie śpiewa. Występuje wtedy w dwóch zespołach: Red Rooster i N’Dingue. Ten pierwszy istniał już od jakiegoś czasu, ale dopiero kiedy Guziński stanął za mikrofonem, jego styl zaczął się krystalizować, a kariera – nabierać tempa. Grupa grała soczystego rocka, wyraźnie inspirowanego amerykańską muzyką z lat 60-tych, ale i tym, co się działo w tamtym czasie – jedną z inspiracji, do której chętnie przyznawali się muzycy, była grupa Guns N’ Roses.

Siłą grupy były riffy Tomasza Kamińskiego, który później przez wiele lat grał w zespole Golden Life, ale niezwykle ważne były także głos i sceniczna energia Guzińskiego. Choć nie był nawet pełnoletni, wkroczył na scenę jako w pełni ukształtowany artysta: świetnie znał angielski, co wtedy wciąż było dość rzadkie, znakomicie umiał wykorzystać swoje możliwości wokalne. I jeszcze jedno – na scenie był prawdziwym wulkanem energii. Zwracał na siebie uwagę. Uwodził publiczność, choć nie musiał się do niej wdzięczyć.

Razem z Faith No More

To właśnie jednym ze swoich występów na żywo zauroczył Roberta Litzę Friedricha, gitarzystę arcypopularnego w tamtym czasie – na początku lat 90. – zespołu Acid Drinkers. Litza nie ukrywał, że nie do końca satysfakcjonowało go to, co działo się wtedy w jego macierzystej formacji. Jak mówił w wywiadach – brakowało mu czadu. Acid Drinkers, zespół zaczynający od metalu, skierował się w stronę nieco bardziej przystępnego rocka i brudnego rock’n’rolla, a Friedrich chciał pograć ostrzej.

Budował wtedy skład swojego pobocznego projektu, w którym chciał grać mocniejszą muzykę, mocno inspirowaną tym, co się wtedy działo na amerykańskiej scenie rockowej. Nowa grupa w ogóle miała być mocno "amerykańska" – do tego stopnia, że śpiewać w niej miała amerykańska wokalistka. Ale kiedy, trochę przez przypadek, Guzik pojawił się w studiu, gdzie Litza pracował nad nowym materiałem i zaśpiewał, gitarzysta natychmiast zmienił zdanie – chciał, żeby ten nastolatek z Gdańska trafił do jego nowego składu.

Tak powstał Flapjack, zespół, który miał wnieść na polską scenę rockową zupełnie nową energię. I tak się rzeczywiście stało. Trzy płyty grupy z połowy lat 90., "Ruthless Kick", "Fairplay" i "Juicy Planet Earth", były jak "brutalny kopniak" z tytułu tej pierwszej. Pełne energii połącznie thrash metalu i hard core’a, zachwyciło wiele osób, które szukały nowej energii. A linie wokalne Guzika były ważnym elementem, który sprawiał, że Flapjack był niezwykle oryginalnym zespołem.

To był dla Guzińskiego bardzo intensywny czas: zespół błyskawicznie zdobył wielką popularność, dużo koncertował, zbierał bardzo dobre opinie krytyki i publiczności, jego członkowie stali się prawdziwymi gwiazdami – często pojawiali się na łamach działającej wówczas bardzo intensywnie prasy muzycznej.

Podsumowaniem, ale i zamknięciem tego etapu w karierze Guzińskiego był koncert w katowickim Spodku u boku jednej z największych gwiazd światowego rocka, amerykańskiej formacji Faith No More. Jej muzycy sami wskazali, że chcą zagrać właśnie z Flapjackiem i mocno komplementowali grupę i jej wokalistę.

Człowiek myślący

Guziński był wtedy prawdziwą rockową gwiazdą. Znany szerokiej publiczności, chwalony przez innych muzyków, dziennikarki i dziennikarzy, rozrywany przez artystów, którzy chcieli z nim nagrywać. Można go było usłyszeć w bardzo wielu miejscach – występował gościnnie w zespołach Dynamind i Illusion, zdarzało mu się śpiewać na koncertach z Acid Drinkers, jego głos pojawiał się w filmach. Zapytany dziś o dawnego przyjaciela, Tomasz Lipnicki z zespołu Illusion wyrzuca z siebie długą listę mocnych epitetów.

- Jeden z najbardziej ambitnych nietuzinkowych i oryginalnych twórców – mówi gitarzysta. - Niedoceniony przez mainstream i wykraczający poza swój czas. Wulkan emocji i dobry, prawy człowiek. Muzyczna kopalnia najwyższej jakości.

Kiedy energia Flapjacka zaczynała się wyraźnie wyczerpywać, Guziński miał już zupełnie nowy projekt. A wręcz – nową twarz. Na gdańskiej scenie pojawił się wtedy Guezmir. Takiego pseudonimu używał wokalista w swoim nowym projekcie. Grupa Homosapiens działała na przełomie stuleci. Dla Guzika, który pełnił w niej oczywiście funkcję wokalisty, ale także autora tekstów i współkompozytora, była to wycieczka w zupełnie inną stronę niż ogniste, sypiące iskrami riffy Flapjacka. Muzyka nowej grupy była o wiele spokojniejsza, mocno nasączona elementami psychodelii.

Kiedy skończyła się ta przygoda, Guzik bynajmniej nie przestał udzielać się na scenie. Po kilkunastu latach wrócił na stację z napisem Flapjack – dawni przyjaciele zeszli się znów na początku obecnej dekady, żeby w nieco zmienionym składzie nagrać płytę "Keep Your Heads Down". Album, dojrzały i wciąż nowatorski, został dobrze przyjęty przez dawne fanki i fanów, a także przez krytykę. A za sprawą swojego sposobu śpiewania – mocno inspirowanego rapem – Guziński był nieustannie porównywany do Zacka de la Rochy ze słynnej amerykańskiej grupy Rage Against The Machine.

Guzik
Grzegorz Guziński © Materiały prasowe

Głodny nowych smaków

To był ostatni "duży" projekt muzyczny Guzińskiego. W tamtym czasie postanowił poświęcić się swojej innej wielkiej pasji – gotowaniu. Rozpoczął pracę jako kucharz. Ci, którzy mieli okazję jeść przygotowane przez niego potrawy, zawsze twierdzili, że przy garnkach i patelni jest taki, jak na scenie za mikrofonem: żywiołowy, poszukujący, oryginalny, nie bojący się nietypowych zestawień i eksperymentów.

Ale nigdy nie porzucił całkowicie muzyki. - Kilka miesięcy temu zaproponował mi, żebyśmy w duecie stworzyli audycję muzyczną - wspomina Grzegorz Nawrocki, gdański muzyk, przyjaciel Guzika. – Niestety na planach się skończyło. Podziwiałem jego talent i pasję kulinarną. Jego graniczącą z nastoletnim zauroczeniem miłość do muzycznych idoli. Był głodny nowych smaków, zarówno w kuchni, jak i w muzyce.

Źródło artykułu: WP Gwiazdy
Wybrane dla Ciebie
Marianna Schreiber masakruje Roberta Pasuta. "Degenerat"
Marianna Schreiber masakruje Roberta Pasuta. "Degenerat"
Klaudia Halejcio parodiuje "Pamiętniki z wakacji". Wyszło zabawnie?
Klaudia Halejcio parodiuje "Pamiętniki z wakacji". Wyszło zabawnie?
Doda i Smolasty w nowym teledysku. Wokalistka zaszalała z fryzurą
Doda i Smolasty w nowym teledysku. Wokalistka zaszalała z fryzurą
Marta z "Rolnik szuka żony" na komunii córki. Pokazała ojca Stefanii
Marta z "Rolnik szuka żony" na komunii córki. Pokazała ojca Stefanii
Złote krany i marmury. Tak wygląda sopockie mieszkanie Kasi Tusk
Złote krany i marmury. Tak wygląda sopockie mieszkanie Kasi Tusk
Wojciech Modest Amaro nazwisko zawdzięcza byłej żonie. Rzadko o niej mówi
Wojciech Modest Amaro nazwisko zawdzięcza byłej żonie. Rzadko o niej mówi
61-letnia Demi Moore jak wino. Zrobiła furorę w fikuśnej kreacji w Cannes
61-letnia Demi Moore jak wino. Zrobiła furorę w fikuśnej kreacji w Cannes
Alicja Majewska zaskoczyła metamorfozą. Tak wygląda bez burzy loków na głowie
Alicja Majewska zaskoczyła metamorfozą. Tak wygląda bez burzy loków na głowie
Była gwiazdą TVP. Jak dziś wygląda Jolanta Fajkowska?
Była gwiazdą TVP. Jak dziś wygląda Jolanta Fajkowska?
Małgorzata Borysewicz pochwaliła się metamorfozą. Internauta posądził ją o oszustwo
Małgorzata Borysewicz pochwaliła się metamorfozą. Internauta posądził ją o oszustwo
Enya była ikoną lat 80. i 90. Zniknęła z mediów. Jak dziś wygląda?
Enya była ikoną lat 80. i 90. Zniknęła z mediów. Jak dziś wygląda?
Marcelina Zawadzka pozuje w bikini. Imponująca forma gwiazdy
Marcelina Zawadzka pozuje w bikini. Imponująca forma gwiazdy