Też chce być prezydentem USA. Już zebrał tysiące głosów

Ale Ameryka nie takie rzeczy już widziała. Wystarczy przypomnieć, że 10 lat temu nikt nie wyobrażał sobie, że biznesman i gwiazda telewizji Donald Trump mógłby zająć się polityką. Dziś ta sama osoba ubiega się o drugą kadencję prezydenta USA.

Skoro udało się Trumpowi, to i Kanye West mający rzeszę fanów, liczy na sukces za 4 lata. Muzyk już w lipcu zorganizował pierwszy wiec wyborczy w Charleston w Karolinie Południowej. Wygłosił wówczas godzinne przemówienie, w trakcie którego wygłosił kilka kontrowersyjnych tez.

Otóż czarnoskóry raper uważa, że afroamerykańska bohaterka wojny secesyjnej Harriet Tubman "tak naprawdę nigdy nie uwolniła niewolników, po prostu kazała im pracować dla innych białych ludzi”. Zdradził też, że jego obecna żona Kim Kardashian rozważała aborcję ich córki North. W podjęciu decyzji miał im pomóc sam Bóg, który rzekomo objawił się Westowi.

Artysta nie ukrywa się ze swoimi sympatiami do konserwatywnej Partii Republikańskiej i Donalda Trumpa. Uważa, że jest on pierwszym prezydentem USA, który "pozwalał Bogu mieć coś do powiedzenia". Być może dlatego Kanye West postanowił po raz pierwszy oddać głos w wyborach prezydenckich, co skrzętnie udokumentował na Twitterze. Tyle, że nie wybrał żadnego z faworytów, a dopisał swoje nazwisko na liście do głosowania. Jak podaje agencja Associated Press, obecnie w wyborach prezydenckich w USA odnotowano blisko 60 tys. głosów oddanych na Kanye Westa.

Choć raper nie opracował jeszcze szczegółowego programu wyborczego, którym chciałby przekonać do siebie miliony Amerykanów, wiadomo, że jest on przeciwny szczepionkom, aborcji i karze śmierci. Dodajmy, że Kanye West ma zdiagnozowaną chorobę dwubiegunową.