Zbigniew Wodecki
Paganini, Czajkowski, Brahms… Najtrudniejsze utwory, które można sobie wyobrazić. Kiedy przez siedem lat grałem na etacie w Orkiestrze Symfonicznej Filharmonii Krakowskiej, zawsze starałem się, żeby nie dać plamy. W tym zawodzie nieustannie się ze sobą ścigamy - stwierdził. Kiedy w pewnym momencie przypadkiem postanowiłem dodatkowo śpiewać, przy każdej okazji zżerała mnie potworna trema. Nie wierzyłem w siebie, ale okazało się, że w Rostocku na moim pierwszym międzynarodowym festiwalu zdobyłem cztery nagrody, pokonując Niemców. Utwór "Strach na wróble" był zupełnie inny od popularnych, szlagierowych numerków. Co nie zmienia faktu, że ta trema została do dziś. Mam ją wbudowaną genetycznie. Rozluźniam się dopiero, kiedy czuję, że wszystko na scenie brzmi dobrze. To przechodzi z tremy paraliżującej w motywującą.